Coś bardziej: "Nasza umowa ze zwierzętami" - Desmond Morris

Na ostatnim roku studiów miałam okazję uczestniczyć w zajęciach z przedmiotu Bioetyka. Mimo że poprzednie roczniki strasznie narzekały, tak ja byłam mile zaskoczona poruszaną tam tematyką - profesor przedstawiał wiele ciekawych zagadnień i to z niecodziennej perspektywy. Jednym z warunków zaliczenia przedmiotu było napisanie eseju bądź recenzji książki/filmu. Oczywiście skusiłam się na recenzję książki, bo jakżeby inaczej? I tak oto chciałabym się z Wami podzielić moimi przemyśleniami na temat książki Desmonda Morrisa - "Nasza umowa ze zwierzętami" oraz na kilka innych tematów...



„Według ostatnich szacunków na naszej małej planecie żyje już ponad pięć miliardów ludzi! A tak niedawno, bo w epoce kamiennej, mało kto po niej stąpał. Od tamtej pory rozpełzliśmy się po niej jak robactwo, zmieniają nasze otoczenie tak, że raptem przestaje się nadawać do zamieszkania.”1


Czy jako gatunek ludzki naprawdę rozwinęliśmy się aż do tego stopnia, że tym samym doprowadziliśmy do stopniowego wyniszczenia Ziemi? Planety, która nas karmi, zapewnia dach nad głową, ubranie i tlen? Czy człowiek żyjący w XXI wieku zapomniał całkowicie o swoim pochodzeniu i praktykach stosowanych przez swoich przodków? Niestety, wszystko wskazuje na to, że sami jesteśmy odpowiedzialni za degradację naszej planety, co w końcu może doprowadzić do tego, że sami staniemy się przyczyną własnej zagłady. To dosyć ironiczne, prawda? Ludzie myślą, że dążą do rozwoju, że każda nowa technologia jest dobra dla naszego gatunku, że każde nasze działanie ma na celu wyższe dobro. Ale czy oznacza to takie samo dobro dla wszystkich mieszkańców naszej planety? Zdecydowanie nie! 

Niestety, wiele osób żyje w przeświadczeniu, że człowiek to coś więcej niż człowiek, a zwierzęta to tylko i zaledwie zwierzęta, byty znajdujące się na niższym poziomie ewolucji i gorsze od ludzi. Jakby Homo sapiens był czymś ponad… Być może wiele osiągnęliśmy w dziedzinie nauki i techniki, ale gdzieś w trakcie tego procesu zatraciliśmy wiele innych cech, które powinno się cenić. Staliśmy się niezwykle egoistyczni – nie tylko względem innych gatunków, ale również względem siebie. Mówi się, że „człowiek człowiekowi wilkiem”, co jest już dosyć mocnym określeniem, ale czy ktokolwiek zastanowił się kiedyś głębiej nad tym, kim jesteśmy dla pozostałych istot, z którymi dzielimy Ziemię? Dla wielu osób nie jest to sprawa, której należy poświęcić więcej uwagi, ale na szczęście wziąć pojawiają się takie osobistości, które pamiętają o tym, że zwierzęta również mają prawa. Wśród nich można wyróżnić Petera Singera, Toma Regana czy Desmonda Morrisa. 


„Niepohamowany pęd do opanowania świata pustoszy nasze środowisko psychiczne i pozbawia nasz gatunek świadomości pewnej podstawowej prawdy – że jesteśmy zwierzętami, częścią zharmonizowanego wewnętrznie świata przyrody.”1


http://www.wykop.pl/ramka/3135805/a-gdyby-tak-odwrocic-role/
Desmond Morris w swojej książce „Nasza umowa ze zwierzętami” przestawia stosunki, jakie panowały między ludźmi i zwierzętami od zarania dziejów. Poczynając już od czasów starożytnych prezentuje to, jak człowiek postrzegał inne gatunki. Dawniej nikogo nie dziwił pogląd, że zwierzęta mają duszę i świadomość – było to coś oczywistego. Posługując się wierzeniami starożytnych Egipcjan łatwo można przytoczyć cały szereg praktyk, które miały na celu oddanie zwierzętom szacunku. Jednym z bardziej znanych kultów był kult kociej bogini Bastet – Egipcjanie uważali koty za świętość (swoją drogą te czworonogi chyba do dzisiaj o tym pamiętają…), a skrzywdzenie tego zwierzęcia było surowo karane. Mieszkańcy tego pięknego niegdyś kraju cenili nie tylko tych krewniaków króla dżungli, ale również wiele innych zwierząt: skarabeusze, węże, a nawet krokodyle! Jak w takim razie mają się do tego praktyki z okresu średniowiecza, gdzie koty potrafiono palić w imię religii? Jakim prawem człowiek zrzucał koty z wieży kościelnej podczas święta Wniebowstąpienia? Dlaczego takie precedensy są tłumaczone jednym słowem – tradycja? Czy naprawdę konieczna jest rzeź delfinów, wyrzucanie kóz przez okno czy corrida? Dlaczego religia prezentuje poglądy, które karzą nam kochać tylko drugiego człowieka, a inne istoty pozwala bezkarnie krzywdzić? Morris w bardzo konkretny sposób prezentuje wiele poglądów związanych z różnymi krajami i religiami, w tym w dużej mierze nawiązuje do wiary chrześcijańskiej. Okazuje się, że w świętej księdze, jaką jest Biblia, można znaleźć uzasadnienie prawie na wszystko – nikt nie zastanowi się nad tym, że jej przesłanki są pełne sprzeczności. 


„Dobrze traktowane były zwierzęta kojarzone z pozytywnymi cechami i zjawiskami, te zaś, które symbolizowały jakiekolwiek przejawy zła, były bezlitośnie tępione.”1


Po raz kolejny okazuje się, że człowiek pozwala sobie na zbyt wiele. Czy jesteśmy naprawdę gatunkiem lepszym od pozostałych, że możemy je oceniać i decydować o ich egzystencji? Nie można zaprzeczyć temu, że nasze mózgowie jest faktycznie bardziej rozwinięte, a my znajdujemy się na wyższym poziomie ewolucyjnym niż pozostali mieszkańcy tej planety (chociaż czasami odnoszę wrażenie, że można by tutaj polemizować), ale powoli zatracamy się w tym swoim „boskim” pochodzeniu. To wśród zwierząt można nie raz zauważyć więcej empatii i oddania niż u drugiego człowieka. Nie można ich uznać za bezmózgie i nierozumne istoty, bo byłoby to co najmniej absurdem. Mimo że przez długi okres czasu były traktowane przedmiotowo, niczym zwyczajne rzeczy, to nikt nie ma prawa w ten sposób traktować drugiej żywej istoty – niezależnie od tego, czy jest to człowiek, pies, kot czy owad. Desmond Morris jest zdecydowanym przeciwnikiem okrucieństwa wobec zwierząt, a opisywane przez niego przykłady niestosownego traktowania zwierząt naprawdę mocno do mnie przemówiły. Autor nie boi się również poruszać kontrowersyjnej tematyki cyrków i ogrodów zoologicznych. Tutaj znowu pojawia się przekonanie człowieka o tym, że jest lepszy od innych gatunków i może sobie pozwolić na to, aby poddawać je tresurze. Sztuczki z udziałem zwierząt, jakie są prezentowane w cyrkach, są tak naprawdę ogromną traumą. Zwierzęta zatracają swoje prawdziwe „ja” i stają się bardziej nieobliczalne niż w warunkach naturalnych – a potem jest wielkie zdziwienie, że tygrys zaatakował swojego tresera… Wiadomo, „kiedy człowiek zabije tygrysa nazywa się to sportem, kiedy tygrys zabije człowieka nazywa się to okrucieństwem”2. Kolejna ironia w stosunkach ludzi i zwierząt. O ile nie jestem do końca przeciwniczką ogrodów zoologicznych i rezerwatów, bo w dzisiejszych czasach wyglądają one coraz lepiej i można powiedzieć, że nawet przyczyniają się do ochrony zwierząt, tak wykorzystywanie zwierząt w celach czysto rozrywkowych jest po prostu nienaturalne. 


„Zwierzęta nie mają żadnych praw. Zostały stworzone na użytek człowieka, tak samo jak rośliny i kamienie. Człowiek ma prawo zadawać zwierzętom śmierć i cierpienia dla celów słusznych i pożytecznych, a nawet tylko dla rozrywki.”3


http://www.wykop.pl/ramka/3135805/a-gdyby-tak-odwrocic-role/
Powyższy cytat pochodzi z „Dykcjonarza katolickiego”, który pojawił się pod koniec dziewiętnastego wieku. To naprawdę smutne, że niegdyś byliśmy aż tak zacofani, jeżeli chodzi o nasze podejście do innych gatunków. I my mamy czelność nazywać się dobrymi ludźmi? „Miłość do zwierząt – to właśnie ona pokazuje, ile zostaje w nas człowieka.”2. A niestety, w dzisiejszych czasach mało jest ludzi, którzy faktycznie kochają zwierzęta. Owszem, hodują w domu koty, psy czy króliki, ale na tym kończy się ich zamiłowanie. Być może zapewniają swoim pupilom najlepsze warunki życia, dbają o ich zdrowie, dobre samopoczucie i dietę, ale zwierzęta domowe to minimalny procent wszystkich gatunków, które zamieszkują naszą planetę. A co z pozostałymi? Czy naprawdę możemy zlekceważyć cierpienie zwierząt gospodarskich i dzikich? Co stanie się z naszą planetą, kiedy wyginą pszczoły? Należy pamiętać o tym, że wszystko jest ze sobą połączone, jesteśmy częścią jednej wielkiej sieci, która właśnie przez nas powoli się rozrywa. Koniecznie musimy zmienić nasze postrzeganie świata – do czego namawia nawet autor – bo inaczej doprowadzimy do własnej zagłady, przy okazji pociągając za sobą wiele innych gatunków. Już dzisiaj można zauważyć, w jak dużym stopniu niszczymy środowisko naturalne, a co będzie za parę lat? Strach pomyśleć!


„Lubię zwierzęta, wszystkie zwierzęta. Nie skrzywdziłbym kota, psa, kury ani krowy. I nie chciałbym, żeby ktoś robił to dla mnie. Dlatego jestem wegetarianinem.”4


http://www.wykop.pl/ramka/3135805/a-gdyby-tak-odwrocic-role/O ile w pierwszym rozdziale swojej książki Desmond Morris prezentuje poglądy, z którymi w dużej mierze się zgadzam, tak niestety względem kolejnego rozdziału mam sporo zarzutów. Przedstawienie traktowania zwierząt na przestrzeni lat było bardzo kształcące, ale zdanie „Gatunek ludzki potrzebuje do życia diety, której ważnym składnikiem jest mięso.”1 całkowicie wybiło mnie z rytmu. Czytając drugą połowę tej książki żywiłam nadzieję, że autor chce się posłużyć mocną ironią, ale okazało się, że faktycznie nie widzi on nic złego w zabijaniu zwierząt po to, aby człowiek miał co jeść – „Prawda jest taka, że nie ma nic normalnie nagannego w zabijaniu zwierząt, których mięso potrzebne jest nam do życia. Naganny natomiast może być sposób, w jaki to robimy i jak traktujemy je przed śmiercią.”1 Naprawdę? Jako zagorzała wegetarianka, ze skłonnościami do przejścia na ścisłą dietę wegańską, uważam, że zabijanie zwierząt w jakimkolwiek celu jest nie na miejscu. Dlaczego mamy zabijać czujące i posiadające świadomość istoty, skoro ziemia oferuje nam całe mnóstwo pożywnych i smacznych roślin? Całkowicie nie zgadzam się z autorem jeżeli chodzi o jego poglądy na temat diety roślinnej. Wszelkie zarzuty wobec niej zostały już dawno obalone, co więcej, jest ona promowana jako dobra dla naszego zdrowia. Ziemia oferuje nam naprawdę mnóstwo pożywienia, dzięki któremu można by uniknąć niepotrzebnej śmierci zwierząt. Wystarczy tylko pogłębić swoją wiedzę na temat jadalnych gatunków i zacząć je wprowadzać do swojej diety – wcale nie są one tak trudno dostępne, jak  to się często mówi. 

Osobiście uważam, że człowiek pierwotny był roślinożercą i do tej pory mamy w sobie cechy roślinożercy, a nie drapieżnika (można tutaj wziąć pod uwagę cechy takie jak budowa żuchwy, mięśnie mimiczne, budowę zębów, enzymy trawienne, długość jelita czy nawet sposób wymiany ciepła). Nie można się nazwać drapieżnikiem, skoro nasze drapieżnictwo ogranicza się do pójścia do sklepu i wypowiedzenia słów: „Poproszę kilogram cielęciny”. Każdy szanujący się drapieżnik po prostu by nas wyśmiał. A te wszystkie argumenty, że człowiek ma kły i pazury? Są nad wyraz żałosne – niech każdy, kto tak twierdzi, spróbuje tylko i wyłącznie za pomocą tych kłów i pazurów upolować swój mięsny obiad. Porażka gwarantowana. Uważam za hipokryzję pogląd, że kotki są kochane i nie można ich jeść, ale krowa to dobry hamburger. Albo szanujemy wszystkie zwierzęta i przejmujemy się ich losem, albo po prostu nie jesteśmy godni, aby dzielić z nimi jedną planetę. Nie zgadzam się z Desmondem Morrisem, który twierdzi, że dieta wegetariańska może negatywnie wpływać na ludzkie zdrowie, bo jest wręcz przeciwnie! Poza tym sprawia, że stajemy się lepszymi ludźmi, zwracamy większą uwagę na to, co jemy i bardziej dbamy o świat, w którym przyszło nam żyć. 


„Is­to­ty ludzkie to je­dyny ga­tunek zwierząt, których szczerze się obawiam.”5


http://www.wykop.pl/ramka/3135805/a-gdyby-tak-odwrocic-role/
Mimo tego, że w pewnych aspektach nie zgadzam się z Desmondem Morrisem (być może moje poglądy w przeciągu kilku ostatnich lat, gdy obserwowałam to, jak ludzie sami dążą do swojej zagłady, stały się nad wyraz radykalne), tak jego książka „Nasza umowa ze zwierzętami” z pewnością zasługuje na uwagę. Być może jego poglądy – łącznie z tym, że ludzie powinni jeść mięso, ale należy zmienić sposób jego pozyskiwania, bardziej trafią do przeważającej większości ludzi. Być może nowy „dekalog” zaprezentowany przez autor na końcu książki zachęci kogoś do zastanowienia się nad swoim podejściem do życia. Być może ta książka będzie dobrą zachętą do tego, aby wprowadzić pewne zmiany. Niestety, świata nie można zmienić z dnia na dzień, podobnie jak jego mieszkańców, ale może to właśnie metoda małych kroczków sprawdzi się tutaj najlepiej? Wszyscy musimy się przebudzić, zobaczyć świat na nowo, a być może to doprowadzi do pozytywnych zmian i negatywne skutki naszych działań zaczną się cofać, a przynajmniej ich liczba zostanie ograniczona.

Po książki i filmy o tematyce takiej jak dzieło Morrisa powinny być mocniej propagowane i polecane przez te osoby, które widzą, jak wiele zła czyni człowiek – nie tylko jeżeli chodzi o podejście do zwierząt, ale również do całej planety. Skupiając się tylko i wyłącznie na „Naszej umowie ze zwierzętami”, mogę śmiało stwierdzić, że informacje zawarte w tej książce potrafią skłonić do refleksji. Być może przydałoby się coś bardziej kontrowersyjnego i mocnego, aby bardziej zwrócić uwagę ludzi na tę trudną tematykę, ale książka Morrisa to dobry i lekki początek umożliwiający zrobienie pierwszego kroku w stronę lepszego życia – lepszego dla nas i dla pozostałych mieszkańców naszej planety, nie tylko tych z gatunku Homo sapiens.  

Przypisy:
Cytaty z indeksem o numerze 1: „Nasza umowa ze zwierzętami” – Desmond Morris
Cytaty z indeksem o numerze 2: Znalezione w Internecie
Cytat z indeksem o numerze 3: „Dykcjonarz katolicki”
Cytat z indeksem o numerze 4: aktor Peter Dinklage
Cytat z indeksem o numerze 5: dramaturg Geor­ge Ber­nard Sha­w


A oto porównanie cech, o których wspominam powyżej:



Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...