"Serce w płomieniach" - Richelle Mead


„Serce w płomieniach” to czwarty tom cyklu „Kroniki krwi”. Główna bohaterka – Sydney Sage – zawsze z oddaniem i ogromnym zaangażowaniem wykonywała pracę powierzoną jej przez alchemików. Był to dla niej priorytet, ale odkąd natrafiła na ślad informacji, które postawiły jej stowarzyszenie w nieco innym świetle, niż je znała, zaczęła zastanawiać się nad tym, komu powinna naprawdę zaufać. Jej decyzja zdziwiła nawet ją samą. Dodatkowo decyzja ta utrudniła życie Sydney jeszcze bardziej, zwłaszcza, że od teraz w wykonywaniu zadania pomaga jej młodsza siostra – Zoe. Czy Sydney uda się utrzymać wszystkie tajemnice w sekrecie? Nie tylko przed alchemikami, ale przed rodzoną siostrą i ojcem?

To, że uwielbiam Richelle Mead już nikogo nie dziwi. Zawsze z niecierpliwością wyczekuję na każdą jej książkę i podobnie było tym razem. Gdy w moje ręce wpadła ta książka, zostawiłam wszystko inne i zabrałam się za lekturę. I w końcu stało się coś, czego nie doświadczyłam od dawna – po przeczytaniu ostatniej strony miałam tak ogromnego kaca książkowego, byłam tak bardzo rozbita, że nie umiałam się pozbierać. Do tej pory nie umiem – w mojej głowie wciąż krążą wydarzenia z tej części, ciągle widzę każdą scenę przed oczami, słowa wypowiadane przez bohaterów… A skupienie się na innej lekturze jest niewykonalne. Jaki z tego wniosek? Ta książka wzbudza w czytelniku całe mnóstwo emocji, które nie opuszczają go nawet po zakończeniu czytania. Ba! Koniecznie chce się sięgnąć po następnym tom, bo ciekawość po prostu zżera od środka…

Nie chcę za dużo zdradzać z fabuły, jednak autorka rozwija wątki rozpoczęte w „Magii indygo”. Robi się coraz ciekawiej, a Sydney robi wszystko, aby osiągnąć swój cel. A dobrze wiemy, że jej zawziętość i wrodzona inteligencja są tutaj ogromnymi zaletami. Z łatwością przychodzi mi zżyć się z tą dziewczyną za każdym razem – czasami jakbym była w jej skórze, a kiedy indziej jakbym była jej aniołem stróżem i chciała zrobić wszystko, aby ją podnieść na duchu. Bardzo podoba mi się wykreowanie bohaterki stanowczej, odważnej, rozsądnej i mądrej. Jej młodsza siostra nie przypadła mi za bardzo do gustu, gdyż zachowywała się jak rozwydrzony bachor, który oczekuje akceptacji i stałej uwagi od wszystkich. W doskonale widoczny sposób pani Mead opisała relacje panujące w rodzinie państwa Sage – zarówno relacje typu mąż-żona, jak i rodzic-dziecko.

Chwilami nadal można się pośmiać, bo autorka nie stroni od wprowadzania elementów humorystycznych do swojej powieści, ale widać, że powoli zaczyna się dziać coś znacznie poważniejszego. Łatwo się domyślić, że kolejne części nie będą lekkimi lekturami, ale będą poruszać istotne dla sprawy motywy, a przed bohaterami będą piętrzyć się problemy i traumatyczne przeżycia. Fabuła tej historii jest znakomicie przemyślana i ułożona w sposób logiczny. Wydarzenia wiążą się ze sobą i tworzą porywającą całość, która wraz z elementami takimi jak świetni bohaterowie, gorące sceny z życia prywatnego Sydney, analityczne prace głównej bohaterki, całe mnóstwo emocji oraz wątki urozmaicające nie pozwala nam oderwać się od czytania choćby na chwilę. Co więcej – rozdziały pisane są na przemian z perspektywy Sage i Adriana. Dzięki temu możemy poznać uczucia i myśli moroja, za co autorce bardzo dziękuję, bo było to cudowne doświadczenie.

W tej książce pojawiły się wydarzenia, na które czekałam od dawna, ale jednak stało się też coś, co rozsypało mnie na kawałki. Ta historia nie pozwala o sobie zapomnieć, wżera się głęboko w umysł i serce. Czytałam ją naprawdę z ogromnym zaangażowaniem i nie mogłam się od niej oderwać – dałam się jej pochłonąć i nie żałuję tego. Z resztą… robię to za każdym razem, gdy w moje ręce trafia książka pani Mead. Historia Sydney jest naprawdę doskonale przedstawiona, a zakończenie „Serca w płomieniach” całkowicie człowieka rozkleja, ja byłam niczym zombie. Czy wytrzymam do polskiej premiery „Silver Shadows”? Oj, ciężko będzie… chyba jak najszybciej będę próbowała zdobyć piąty tom w wersji oryginalnej i cóż mogę powiedzieć więcej – „Serce w płomieniach” to znakomita kontynuacja i koniecznie musicie zapoznać się z tą serią, jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście!

Za egzemplarz serdecznie dziękuję:


Komentarze

  1. Jejuu jak ja chcę przeczytać już ten tom! *_* Cieszę się, że Ci się tak bardzo spodobał i mam nadzieję, że ja go też odbiorę tak pozytywnie. Nie mogę doczekać się spotkania z Adrianem i Sydney aaa :D

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja zabieram się do tej serii i zabrać nie mogę

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Kronik Krwi! Jak mogłabym ich nie kochać? Przecież to taka cudna seria, dla mnie momentami nawet lepsza niż sama AW :) Jeśli o mnie chodzi to także nie mogę się skupić na żadnej innej książce jeśli mam tylko nowy tom Kronik w zasięgu :D
    Oj, siostra Sydney też mnie irytuje - a ten cliffhanger na zakończenie tej części? Nie mogę się doczekać! Szkoda, że wydawnictwa wydaje kolejne tomy średnio raz na rok :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam tej serii, ale bardzo chciałabym to zmienić. Nie wiem tylko, czy znajdę na to czas, bo ostatnio z tym u mnie ciężko.

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzeba będzie się rozejrzeć za wcześniejszymi częściami :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam Richelle Mead. Czytałam wszystkie książki, które ukazały się w Polsce. Ale i tak AW i Kroniki Krwi są najlepsze. Szczególnie "Serce w płomieniach". Już nie mogę się doczekać 5 części:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie czytałam żadnej książki tej autorki, ale słyszałam o niej bardzo dużo dobrego :) Będę musiała w końcu poszukać pierwszej części tej serii .

    OdpowiedzUsuń
  8. Pora chyba w końcu zapoznać się z tą serią :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj nie, to książka nie dla mnie - raz, że tasiemiec, a dwa, że od dawna już mnie takie książki nie kręcą :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam :D Też bardzo, bardzo mi się podobała ale końcówka? Co to ma być! :P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze :)

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...