Czy ptaki kojarzą Wam się z czymś strasznym i śmiertelnym?
Mnie raczej nie. Wręcz przeciwnie – kojarzą mi się z czymś pięknym. Z wolnością
i swobodą. Byłoby niesamowicie móc wzbić się w przestrzeń i szybować tak, jak
one. Kolorowe ary, urocze wróbelki, majestatyczne
orły – to nie jest zły widok. Dlaczego więc w Berlinie wybuchła panika związana
z ptakami?
Nils Trojan jest komisarzem berlińskiej policji. Zostaje
wezwany na miejsce zbrodni do mieszkania młodej kobiety. Przy ciele
zamordowanej dziewczyny znaleziono coś nietypowego – oskubanego małego ptaka.
Jednak to jeszcze nie wszystko – ofiara została zmasakrowana. Obcięto jej
włosy, wydłubano oczy, na ciele znajduje się wiele ran ciętych. Trojan boryka
się z własnymi problemami i napadami paniki, ale nie może okazać słabości.
Trzeba odnaleźć mordercę, tym bardziej, że nie poprzestał na jednej osobie.
Miejsce mają kolejne zabójstwa, a jakby tego było mało, komisarz dostaje list z
pogróżkami i oczywiście – z ptasim piórem. Czy ta symbolika oznacza coś konkretnego?
Z Max’em Bentow’em spotkałam się po raz pierwszy. Przyznaję,
że w dużej mierze zainteresował mnie opis. Wszystko wskazywało na to, że
będziemy mieć do czynienia z psychopatą, a nie zwyczajnym seryjnym mordercą.
Jego modus operandi i symbolika martwych ptaków jasno na to wskazują. Może to
dziwne, ale lubię, gdy sprawdza jest nieco psychiczny, bo to zawsze nadaje
historii charakteru. Dodaje takie lekki dreszczyk i poczucie niepewności czy
też budzącego się w nas lęku. Gdy autor potrafi jeszcze to w umiejętny sposób
skleić w całość, to naprawdę możemy otrzymać kawał dobrej powieści
detektywistycznej, która potrafi nam zjeżyć włosy na głowie i sprawić, że krew
szybciej krąży w żyłach. A panu Bentowi się to w pewnym stopniu udało. Poza tym
– lubię symbolikę.
Ogromne znaczenie w „Ptaszydle” ma to, że przez cały czas
trwania śledztwa nie wiemy, kto jest sprawcą. Oczywiście pojawia się mnóstwo
podejrzanych, a w przypadku niektórych jesteśmy wręcz przekonani, że to oni
powinni trafić za kratki. Jednakże nieprzewidywalność i zaskakujące zwroty
akcji, które autor nam zapewnił, sprawiają, że zaczynamy się w tym wszystkim
nieco gubić. Sprawca nie zostawia żadnych odcisków palców, żadnego materiału
genetycznego – po prostu nic, co mogłoby nas do niego doprowadzić. Moim zdaniem
to wielki plus, bo co nam po książce, w której od razu do wszystkiego
dojdziemy? Tutaj rozwiązanie otrzymamy dopiero na koniec, a zakończenie i tak
sprawi, że ciarki przejdą nam po plecach.
Głównym wątkiem jest zdecydowanie śledztwo, co mnie bardzo
ucieszyło. Wątki dodatkowe stanowią jedynie nieznaczne urozmaicenie historii –
autor nie pozwolił, żeby ich ilość wpłynęła negatywnie na prowadzenie
dochodzenia. Nie szczędził nam też dokładnych opisów – zarówno zwłok, jak i
całej reszty. Nawet sam Nils Trojan został dobrze nakreślony na kartach
powieści, mimo że nie wymagam tego w kryminałach. Jednakże jest to miły
dodatek, gdy możemy lepiej poznać głównego bohatera. W końcu samo śledztwo też
w pewnym momencie mogłoby stać się nudne i się nam „przejeść”. Najważniejsze to
znaleźć w tym wszystkim równowagę i umieć połączyć motywy w dobrych
proporcjach. Moim zdaniem Max Bentow zrobił to bardzo dobrze.
Książka potrafi czytelnika wciągnąć, a dlaczego? Fabuła nie
jest może wybitna, ale ciekawa. Autor tak prowadzi rozwój wydarzeń, że nasza
ciekawość po prostu przejmuje nad nami władzę. Poza tym powieść jest napisana
naprawdę w bardzo płynny sposób, lekki język sprawia, że czyta się ją szybko.
Dodatkowo nie ma tutaj czasu na nudę, bowiem jedno wydarzenie pociąga za sobą
następne, więc stale coś się dzieje. Spodobało mi się też ujawnienie
mordercy-psychopaty i tego, co nim kierowało. Nie zawiodłam się, chociaż myślę,
że można było tutaj jeszcze dodać nieco więcej okrucieństwa i dreszczyku
emocji.
Cała powieść przypadła mi do gustu i spędziłam z nią miło
czas. To dobrze skonstruowany kryminał, który nada się idealnie na jesienne
wieczory. Umożliwia nam wejście do książkowego świata i zapomnienie na chwilę o
otaczającym nas świecie. Przeżycie mrożącej krew w żyłach przygody zawsze nieco
nas rozrusza, a może w przypadku niektórych osób, zmieni ich punkt widzenia
odnośnie ptaków. Brrr, aż strach pomyśleć, co będą widzieć, gdy zobaczą za
oknem jednego z nich… W każdym bądź razie moje pierwsze spotkanie z Max’em Bentow’em
uważam za całkiem udane, a „Ptaszydło” otrzymuje ocenę 7/10.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję grupie wydawniczej:
Widziałam już kilka recenzji, w większości pozytywnych, ale mimo to, jakoś nie czuję się przekonana.
OdpowiedzUsuńMam tę książkę w formie audiobooka, ale jakoś nie zalazłam jeszcze okazji, żeby ją przesłuchać.
OdpowiedzUsuńO "Ptaszydle' już kiedys gdzieś słyszałam i zapisałam ją na liście must read, wiec w niedalekiej przyszłości powinnam przeczytac :)
OdpowiedzUsuńCzytałam ją kilka miesięcy temu i bardzo mi się spodobała.
OdpowiedzUsuńO nie, teraz jak zobaczę gdzieś ptaka (tak jak Ty napisałaś :D ) brr... :D Książki nie czytałam, ale wydaje się być ciekawa. Lubię symbolikę, "nieprzewidywalność oraz zwroty akcji" :) Ogólnie to nie przepadam za takimi książkami, ale ta wydaje mi się jakaś inna... Lubię takie rozwiązywanie zagadek :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Cieszę się, że ci się spodobała - jestem nią zainteresowana :)
OdpowiedzUsuńZanim przeczytałam recenzję, nie mogłam oderwać oczu od okładki po prawej stronie. Według mnie jest najlepsza ze wszystkich :) A książkę koniecznie muszę przeczytać! :)
OdpowiedzUsuńMoże mi się spodobać, jeśli na nią się natknę, to chętnie przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńhmmm, jak natrafię to przeczytam :D
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę o niej :) Na chwilę obecną, sama nie wiem...
OdpowiedzUsuńoooo, wreszcie jakieś krwawe mordy xd
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie
OdpowiedzUsuńChciałabym przedstawić dwa konkursiki, może akurat nagrody przypadną komuś do gustu i zechce wziąć w nich udział...
Jeden z nich to mega konkurs książkowy gdzie zwycięzców będzie aż 19, a nagrodami są przeróżne książki, zarówno literatura kobieca, fantasy, poradniki... Do koloru do wyboru :)
W drugim konkursie natomiast do wygrania jest zestaw czterech kubeczków, ale nie byle jakich... Są to kubki muminkowe z cytatami...Z pewnością znajdzie się wielu fanów tej bajeczki wiec tym bardziej polecam :)
Nie chciałabym nadużywać gościnności i linków nie zostawię, ale jeżeli ktoś byłby zainteresowany to zapraszam na mój profil, a tam znajdziecie Babylandię oraz Książeczki synka i córeczki, a w nich po boku są banerki i tak traficie na dany konkursik :)
Z góry chciałabym ogromnie przeprosić za spam, wiem że pewnie wiele z Was ma już dość takich autopromocji, ale mimo wszystko spróbuję szczęścia i mam nadzieję, że znajdą się chętni na takie fajne nagrody :)
Pozdrawiam cieplutko
Marta
Bardzo chętnie przeczytam tę książkę, dużo osób chwali i poleca, więc raczej nie mam obaw, że nie przypadnie mi do gustu.
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie, zwłaszcza, że mnie niektóre ptaki przerażają :)
OdpowiedzUsuńNie zaprzeczę, zainteresowałaś mnie. Fabuła tej książki intryguje.
OdpowiedzUsuńPtaki przede wszystkim kojarzą mi się z horrorem pod tym samym tytułem i z utraconymi marzeniami, którym są symbolem w "Sklepach cynamonowych", także symbolika bardzo negatywna :-)
OdpowiedzUsuńKsiążka czeka już na mojej półce do zrecenzowania. Ciekawe, czy mnie też przypadnie do gustu :)
OdpowiedzUsuń