"Nano" - Robin Cook


Przez ostatnie lata medycyna zmieniła się nie do poznania. Gdyby wrócić jeszcze do czasów wojennych i zobaczyć, jak leczono wtedy ludzi, a jak to wygląda teraz… nie do uwierzenia, prawda? Jedną z ciekawszych dziedzin w rozwoju nauk medycznych jest nanotechnologia, która zajmuje się konstruowaniem nanometrycznych struktur. Można je różnorodnie zaprogramować, wprowadzić do organizmu i czekać, aż zaczną spełniać swoje funkcje. To naprawdę obiecująca perspektywa i nadzieja na wyleczenie wielu chorób, jednakże wszystko posiada swoje ciemne strony…

Pia Grazdani ukończyła studia medyczne i rozpoczęła pracę w szybko rozwijającej się i znakomicie prosperującej firmie o nazwie Nano. Nano, jak sama nazwa wskazuje, to instytut nanotechnologiczny, który dostaje szczodre dofinansowania na swoje projekty. Pia zajmuje się mikrowiborami i jest bardzo oddana swojej pracy. Wszystko układa się naprawdę doskonale, aż któregoś dnia kobieta znajduje na ścieżce do joggingu biegacza z logiem Nano na ubraniu. Znajduje to odpowiednie słowo, ponieważ człowiek ma objawy udaru. To wydarzenie oraz następujące po nim chwile zmieniają wszystko – Pia uświadamia sobie, że jej pracodawca coś przed nią ukrywa, a instytut to tylko dobra przykrywka dla potajemnych badań.

Ze względu na moje zamiłowanie do nauki, zwracam często uwagę na tytuły i opisy, w których pojawiają się „mądre” słowa. Badania, nanotechnologia, medycyna, genetyka… po prostu ciągnie mnie do takiej tematyki niesamowicie, a jeżeli wiąże się to jeszcze z thrillerem czy horrorem to już w ogóle jestem w niebie! Dlatego właśnie postanowiłam sięgnąć po książkę Robin’a  Cook’a – „Nano”. Było to moje pierwsze spotkanie z autorem, więc nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Na nic się również nie nastawiałam, a mimo wszystko książka trochę mnie zawiodła.

Zacznę jednak od plusów powieści. Oczywiście urzekł mnie pomysł – laboratorium, prace badawcze i rozwój nauki. Zdecydowanie moje klimaty, więc tutaj nie mam nic do zarzucenia. Podobało mi się używanie przez autora naukowych terminów, takich jak sekwencjonowanie genów, SEM i innych im podobnych. Nie mogę także przyczepić się do dopracowania powieści, ponieważ znajduje się tutaj sporo szczegółów. Niby nic takiego, bo nie zwraca się na to aż tak często uwagi i jakoś szczególnie nie odczuwa się braku takich drobnych detali, jednak w tym wypadku naprawdę mi się spodobało to, że autor pamiętał o wszystkim – nawet o tym, że Pia zakładała lateksowe rękawiczki, aby nie zostawić po sobie śladów podczas swojego małego śledztwa. Zaletą jest także prosty w odbiorze język, który sprawia również, że bardzo szybko można tę książkę przeczytać. No i jeszcze jeden plus – w miarę dobrze został wykreowany świat powieści, dosyć łatwo mogłam sobie wizualizować w głowie poszczególne opisy miejsc czy sytuacji.

Teraz jednak czas na minusy. Sięgając po thriller spodziewam się naprawdę sporej dawki napięcia, oczekuję, że moja ciekawość będzie się rozbudzać coraz bardziej i bardziej… tutaj mi tego zdecydowanie brakuje. Owszem, byłam w pewnym stopniu ciekawa rozwiązania całej sprawy, ale gdy już do tego doszło, to czułam się zawiedziona. Liczyłam na naprawdę wielką, pokaźną, mocną aferę, a była ona dosyć przewidywalna. Odniosłam także wrażenie, że akcja strasznie się wlecze. Właściwie przez pierwsze 320 stron nie dzieje się nic konkretnego, dopiero potem akcja nieco przyspiesza i zaczyna się robić ciekawiej. Mimo to wydarzenia rozgrywające się w książce nie wzbudziły we mnie żadnych emocji – zero napięcia, zero strachu… po prostu nic. Nawet bohaterowie nie są w stanie ich dobrze przedstawić, gdyż sami nie zostali wykreowani w dobry sposób. O ile świat powieści jest w miarę dobrze opisany, to bohaterowie nie. Gdybym miała Wam napisać krótką charakterystykę każdego z nich, wybaczcie – nie potrafiłabym.

Jak widać książka ma swoje zalety i wady, które w pewnym stopniu się równoważą. Jak już wspominałam, było to moje pierwsze spotkanie z tym autorem, nie wypadło za wspaniale, ale nie chcę do od razu przekreślać, dlatego z chęcią sięgnę po inne jego książki, tym bardziej, że ich tytuły są zachęcające. „Nano” uważam za książkę z ciekawym pomysłem i sporym potencjałem, w której zabrakło po prostu „tego czegoś”. Czułam niedosyt i momentami znużenie, chociaż nie czytało się jej aż tak źle. Decyzję o sięgnięciu po nią pozostawiam Wam, a jakbym miała wystawić sprawiedliwą ocenę, byłoby to 5,5/10.

 Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu:

Komentarze

  1. Thrillery medyczne zazwyczaj unikam szerokim łukiem, choć ostatnio, pod wpływem recenzji na blogach, postanowiłem przyjrzeć się im nieco bliżej ;-) Cooka chyba jednak sobie odpuszczę, chyba że napisał coś naprawdę godnego uwagi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie się zapowiada, tylko trochę przeraża mnie ten brak napięcia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam tego autora, kiedyś się jego książkami zaczytywałam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Znam ten ból: niby książka ciekawa, niby chce się poznać zakończenie, ale czegoś jej brakuje. Dużo czegoś. ;) Po Cooka może i sięgnę, bo też lubię książki s.f. lub o tematyce bardziej współczesnej, ale naukowej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam żadnej książki tego autora, bo wszelkie thrillery medyczne jakoś mnie nie ciekawią. Muszę w końcu po jakiś sięgnąć i przekonać się czy słusznie omijam tę tematykę czy nie. Jednak na pierwsze spotkanie z gatunkiem na pewno wybiorę coś innego niż "Nano".

    OdpowiedzUsuń
  6. Z pewnością po nią nie sięgnę, nie przepadam za tematyką technologii, badań itp.Zupełnie nie w moim stylu.
    Pozdrawiam. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie przepadam za tą tematyką (chociaż jest bardzo oryginalna), więc narazie sobie ją odpuszczę. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. 350 stron to naprawdę o wiele za dużo na rozkręcenie się akcji. Zdecydowanie nie przczytam.

    OdpowiedzUsuń
  9. "Nano" nie czytałam, ale może z sympatii do Cooka po nie sięgnę. Bardzo lubię tego autora - serdecznie polecam Ci "Chromosom 6", "Marker" i "Wstrząs" - te moim zdaniem są najlepsze. "Epidemia" i "Coma" też są w sumie niezłe. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Widziałam tę powieść dzisiaj w Kolporterze za 34,99 i się zastanawiałam, czy nie kupić, ale cena mnie troszkę zraziła. A tu recenzja u Ciebie i na dodatek niezbyt przychylna. Więc skoro Ty tak dyplomatycznie kończysz recenzję, to i ja dyplomatycznie napiszę - nie kupię, ale jak będzie w bibliotece, to może sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  11. chyba jednak nie dla mnie, ale koleżanka lubi takie kliamty, więc polecę jej Cooka :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Twórczość Cooka znam jedynie poprzez powieść ,,Spirala śmierci', którą nawet całkiem pozytywnie wspominam. Ogólnie bardzo lubię thrillery, lecz medycznie niekoniecznie, niemniej jednak dam szansę poznania tej książce jeśli trafi się ku temu okazja, bo sama jakoś usilnie nie będę jej poszukiwać.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten autor jakoś mnie odstrasza.. ;(

    OdpowiedzUsuń
  14. Oj niestety, ale nie dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Dawno nie zaglądałam do powieści Cooka. Ta lektura wydaje mi się odpowiednia.

    OdpowiedzUsuń
  16. Robin Cook napisał ponad 30 powieści. Zdecydowana większość z nich to thrillery medyczne. Przyznaję, że to jeden z mych ulubionych autorów. Przeczytałem już około 20 jego powieści.
    Nano też oczywiście przeczytałem. Jednak najpierw poleciłbym przeczytać Polisę śmierci. To pierwsza opowieść o Pii Grazdani, do której zresztą autor nawiązuje w Nano.
    Też jestem nieco rozczarowany zakończeniem Nano, ale podejrzewam, że to nie koniec przygód tej niesfornej panny albańskiego pochodzenia. W następnej powieści Komórka (Cell) [jeszcze brak polskiego wydania] bohaterem jest przyjaciel Pii z poprzednich powieści radiolog George Wilson. Jednak czy dowiemy się coś na temat losów Pii, tego nie wiem...
    Zbyszek M.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze :)

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...