Większość ludzi, gdy
popełni jakiś błąd w życiu, stara się potem zreflektować. Nic dziwnego, czasami
nasze błędy i pomyłki tak mącą nam w głowie, że po prostu musimy coś na to
zaradzić. A oczyszczenie się z win jest chyba wtedy najlepszych rozwiązaniem. Dzięki
temu możemy upiec dwie pieczenie na jednym ogniu – oczyszczamy swój wizerunek w
oczach innych, a przy okazji pomagamy samym sobie.
Sydney Sage jest
alchemiczką, od małego była szkolona do pełnienia tego zawodu. Jej głównym
zadaniem jest chronienie ludzi przed wampirami, pilnuje równowagi między ich
światem a światem ludzi. Jednakże przez jedną podjętą decyzję popada w niełaskę
alchemików i nie ma pewności, co ją czeka. Obawia się, że zostanie wysłana na
reedukację, ponieważ pomogła wampirzycy – Rose, która była oskarżona o
królobójstwo. Nikt jednak nie wie, że Sydney w pewnym sensie była do tego
zmuszona. Jednakże otrzymała jeszcze jedną szansę udowodnienia wierności
organizacji alchemików – musi ochraniać księżniczkę Jill, na której życie
czyhają zamachowcy.
Nie miałam żadnych wątpliwości
co do tego, że sięgnę po tę książkę. Richelle Mead należy do moich ulubionych
autorek, dlatego nie mogę sobie odpuścić żadnej jej powieści. Nie nastawiałam
się na to, że książka będzie dobra – ja to po prostu wiedziałam. Myślę, że pani
Mead nigdy mnie nie zawiedzie co do tego.
Główną bohaterką jest
18-letnia Sydney i to właśnie z jej perspektywy poznajemy całą historię.
Sydney, która od małego była przyzwyczajana do istnienia wampirów i do praw
alchemików, jej ojciec pokładał w niej wielką nadzieję. Jednak Sydney ma nieco
inne poglądy niż wszyscy alchemicy, wcale nie uważa, że wampiry trzeba
nienawidzić. Uznaje ich za równych sobie i stara się je zrozumieć. Autorka
ponownie stworzyła ciekawą osobowość, która charakteryzuje główną bohaterkę –
silna, odważna, lubiąca ryzyko i walcząca o swoje. A dodatkowo zaradna,
inteligentna, rozsądna. Naprawdę bardzo ją polubiłam i nawet w wielu momentach
utożsamiałam się z nią. Poza tym każdy z bohaterów jest naprawdę świetnie przedstawiony
– 15-letnia nieśmiała Jill, która stara się zaadaptować w nowej sytuacji,
przyjazny Eddie, irytujący Keith no i oczywiście czarująco arogancki Adrian.
Na rynku znajdziemy
wiele powieści o wampirach i zapewne większość z Was stwierdzi, że ma ich dość.
Myślę, że ta książka może to zmienić. Wampiry stworzone przez Richelle Mead są
zupełnie inne od tych, które poznaliśmy do tej pory. Paradoksalnie powiem, że
są zwyczajne i niezwykłe. Inaczej tego określić nie potrafię, ale naprawdę jest
to inne i ciekawe spojrzenie na motyw wampirów w literaturze. Poza tym mamy coś
nowego – organizację alchemików, co okazało się świetnym pomysłem, dobrze
dopracowanym i urozmaicającym powieść.
Po raz kolejny
przekonałam się także, jak świetny jest kunszt pisarski pani Mead. Jej język i
styl są charakterystyczne, mimo że na pierwszy rzut oka nie wyróżniają się
niczym szczególnym. Jednakże ja już wiem, że zawsze rozpoznam ten styl i będę
go uwielbiać. Ta autorka jest naprawdę mistrzynią w budowaniu napięcia i
wzbudzania ciekawości w czytelniku. Coś sprawia, że nie można się oderwać od
jej powieści, w tym przypadku było tak samo. Jak tylko dorwałam „Kroniki krwi”,
tak czytałam dopóki nie skończyłam. Akcja toczy się raz szybciej, raz wolniej,
ale stale coś się dzieje. Nie ma tutaj miejsca na nudne momenty, które by nas
wprowadziły w stan monotonni. Co więcej – napięcie nie rośnie dopiero na sam
koniec powieści, w tak zwanym punkcie kulminacyjnym, ono jest stale i stale
rośnie i maleje, żeby wzbudzić w nas coraz większą dawkę adrenaliny. Już od
pierwszych stron dzieje się coś wyjątkowego, co sprawia, że od razu wczuwamy
się w klimat powieści.
Podobał mi się pomysł
autorki, chociaż pewnie wiele osób znajdzie powiązania do innych książek. Nawet
jeśli tak, to uważam, że w tym przypadku autorka potrafiła to zamaskować i
dodać wiele elementów od siebie. Spodobało mi się także to, że został
wprowadzony watek tajemnicy, było nieco detektywistycznie, dzięki czemu sami
mogliśmy zbierać ślady i kojarzyć fakty. Jeżeli ktoś jest w tym dobry, to na
pewno część zagadki uda mu się rozwiązać, jednak nie nazwałabym tego
przewidywalnością fabuły. Jest tutaj bowiem wiele zaskakujących zwrotów akcji,
które potrafią wbić czytelnika w fotel. Otrzymujemy także sporą dawkę emocji –
nie tylko pozytywnych, powiem odczuwamy strach, napięcie bohaterów, złość,
gniew czy frustracje. Oczywiście znajdą się też takie jak chęć przyjaźni i
oddania, a także wzruszenie. Nie mogło także zabraknąć sytuacji, które
wywoływały uśmiech, a nawet śmiech, u czytelnika – głównym ich powodem jest na
pewno Adrian Iwaszkow, którego zachowanie i wypowiedzi bywają rozbrajające.
Czy polecam? Ależ
oczywiście, że tak! To zdecydowanie kolejna książka pani Mead, którą
pokochałam. Tak myślę, czy znajdzie się kiedyś jakaś jej powieść, która mi się
nie spodoba… Jednakże polecam wszystkim bardzo gorąco, nawet osobom, które
podchodzą do niej sceptycznie ze względu na wampiry. Czyta się szybko, ponieważ
jest niesamowicie wciągająca, a jestem przekonana, że spędzicie z nią miłe
chwile. Osobiście nie mogę się doczekać kolejnych przygód Sydney.
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu:
A mi się w ogóle nie podobała.;D Też właśnie dodałam recenzję.;p
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Akademię wampirów i z chęcią poznam kolejny cykl związany z całą historią;)
OdpowiedzUsuńnależę właśnie do osób, które chętnie wzniosły by okrzyk "wampirom dość", ale skoro tak zachęcasz i mówisz, że to coś wyjątkowego to chyba spróbuję :)
OdpowiedzUsuń1.Zdobyć
OdpowiedzUsuń2.Pochłonąć *_*
Zwyczajne i niezwykłe wampiry, to brzmi naprawdę obiecująco :)
OdpowiedzUsuńBędę polować na tę książkę :) Mam na nią ogromną ochotę.
OdpowiedzUsuńAh, kocham, zgadzam się oczywiście ! :D a druga częśc równie dobra ^^
OdpowiedzUsuńczytałam całą serię "Akademii Wampirów" i uwielbiam ją
OdpowiedzUsuńprzeczytanie "Kronik krwi" to dla mnie obowiązek :)
Niedługo zacznę czytać :)
OdpowiedzUsuńAW kocham więc tę też przeczytam, oczywiście :D Cieszę się, ze Ci się tak podobała ^^
OdpowiedzUsuńAkademia Wampirów to bardzo fajna seria, ale nie mam pojęcia czy będzie tak z Kronikami Krwi, bo krążą na ten temat różne opinie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Z jednej strony chciałabym przeczytać, a z drugiej poję się, że ksiażka wypadnie gorzej od AW, co byłoby okropne, bo swego czasu AW bardzo przypadła mi do gustu... ;-)
OdpowiedzUsuńNiestety nawet nie zaczęłam drugiego tomu AW, ale poluję i na Kroniki Krwi.... swoja drogą uważam, że Polska okładka jest najlepsza ;D
OdpowiedzUsuńCzytałam wiele różnych recenzji na temat tej serii i mam lekki mętlik w głowie. Mimo wszystko zamierzam nadrobić w końcu zaległości z Akademią, a względem tej serii to się zobaczy :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie przed chwilą skończyłam czytać "Kroniki krwi". Powiem wam, że gdy przeczytałam ostatnie zdanie w Akademii Wampirów "Ostatnie poświęcenie" myślałam, że umrę. Czułam się jakby ktoś zabrał mi coś ważnego w życiu bez czego nie ma ona sensu. Jakby ktoś wydał na mnie wyrok śmierci...Widziałam promocję nowej serii Richelle Mead ale nie wiedziałam o czym jest dlatego nie zwróciłam na nią uwagi. Później znowu przypadkowo spotkałam się z tą książką i gdy dowiedziałam się o czym ona jest..że jest to świat Akademii Wampirów..nawet nie wiem jak opisać to uczucie...jakby ktoś odwołał mój wyrok śmierci i oddał tą zagubioną część:) Musiałam ją mieć!!! Tak jak myślałam...pochłonęłam ją w dwa dni oszczędzając by starczyła na dłużej, w przypadku tej autorki jest to jednak niemożliwe. Gdy tylko zamyka się książkę nie można skoncentrować się na niczym innym tylko na tym by już do niej wrócić i czytać. Oczywiście nie zawiodła mnie. Chcę już następną część! W przypadku Akademii Wampirów mogłam czytać jedną po drugiej gdyż wszystkie były już wydane w Polsce, tym razem będę musiała się pomęczyć:P Na wakacje planuje jednak wrócić do Rose i Dymitra i czytać od początku. W Kronikach Krwi spodobał mi się pomysł by połączyć Sydney i Adriana:D Jestem bardzo zadowolona mogąc znowu go "spotkać". Bardzo spodobała mi się twoja recenzja a w szczególności ta część:" Ta autorka jest naprawdę mistrzynią w budowaniu napięcia i wzbudzania ciekawości w czytelniku. Coś sprawia, że nie można się oderwać od jej powieści, w tym przypadku było tak samo. Jak tylko dorwałam „Kroniki krwi”, tak czytałam dopóki nie skończyłam. Akcja toczy się raz szybciej, raz wolniej, ale stale coś się dzieje. Nie ma tutaj miejsca na nudne momenty, które by nas wprowadziły w stan monotonni. Co więcej – napięcie nie rośnie dopiero na sam koniec powieści, w tak zwanym punkcie kulminacyjnym, ono jest stale i stale rośnie i maleje, żeby wzbudzić w nas coraz większą dawkę adrenaliny. Już od pierwszych stron dzieje się coś wyjątkowego, co sprawia, że od razu wczuwamy się w klimat powieści." - jestem tego samego zdania:D Nie mogę doczekać się "Złotych Lilii". Pozdrawiam wszystkich fanów:D Najbardziej podoba mi się okładka przedstawiająca samą Sydney:D
OdpowiedzUsuń