"Kształt wody" - Guillermo del Toro, Daniel Kraus






Data wydania: 27.02.2018
Tytuł oryginału: The Shape of Water
Tłumacz: Tomasz Bieroń
ISBN: 978-83-8116-263-0
Wymiary: 140 x 205 mm
Strony: 430
 Cena: 36,90 zł







Praktycznie zawsze trzymam się zasady „najpierw książka, potem film”. Nie jestem pewna, na ile ta zasada sprawdza się w przypadku Kształtu wody. Gdzieś tam obiło mi się o uszy, że powieść ta ma niewiele wspólnego z filmem, ale i tak postanowiłam sięgnąć po tę nowość wydawniczą, zanim zapoznam się z kinowym dziełem del Toro. Choć tak naprawdę jest on i tak jednym z dwóch autorów tej lektury, drugim zaś jest Daniel Kraus.

Akcja powieści w dużej mierze rozgrywa się w tajnym ośrodku rządowym Occam w Baltimore. Za zamkniętymi drzwiami laboratorium naukowcy próbują rozgryźć najnowszą zagadkę – czym jest tajemnicza istota wyłowiona z rzek Amazonii? Jedni chcą go obserwować, sprawdzać jego zachowania i przystosowania, inni wychodzą z założenia, że należy go zabić i dopiero poddać jakimkolwiek badaniom. Tymczasem pojawia się pewna kobieta, która ma zupełnie inne podejście do owej istoty. Elisa, sierota i wychowanka domu dziecka, niemowa. Pracuje w Occam jako woźna i nawiązuje ze stworem więź. Wierzy w to, że morska istota nie dba o to, że Elisa jest w jakimś stopniu upośledzona. Dostrzega piękno jej charakteru i osobowości. To swego rodzaju dowód na to, że nie istnieją granice międzygatunkowe – że nie ma czegoś takiego jak problem komunikacji, bowiem mowa wcale nie jest tutaj potrzebna.

Przedstawienie historii z punktu widzenia niemowy nie jest aż tak trudnym zadaniem dla pisarza, natomiast dla odbiorcy może się wydawać nieco nużące. Ja chyba jednak nie należę do tej grupy, bo w sumie wydaje mi się, że perspektywa Elisy była bardzo rozległa. Często mówi się, że gdy człowiek traci pewną umiejętność czy jeden ze zmysłów, to inne ulegają wyostrzeniu. Czy mogło tak być i tutaj? Czy autorom faktycznie udało się odtworzyć to, że Elisa potrafi dostrzec więcej niż zwyczajny człowiek? Czy może była to kwestia tego, że trzeba było porządnie opisać rozgrywające się w książce wydarzenia? A może to tylko moja autosugestia? Nie wiem, ale miałam wrażenie, że faktycznie coś w tym jest. Że Elisa dostrzega drobne szczegóły, które innym umykają; że zachwyca się tym, co dla innych jest zwyczajne. Ta kobieta po prostu dostrzegała magię we wszystkim, a stwór z głębin nie był dla niej zagadką czy obiektem badań, był żywą istotą, która zasługuje na życie, miłość i szacunek.

Mam jednak pewien problem z obiektywną oceną książkowego świata. Nie mogę ukryć faktu, że w trakcie lektury stale miałam przed oczami zwiastun filmu del Toro, dlatego wszystko odbierałam w jego perspektywie. Atmosferę, klimat, laboratorium, nawet bohaterów. To niesamowite, że wystarczy dwuminutowy materiał video, a mózg tak ściśle się go trzyma w trakcie czytania, choć otrzymuje tak naprawdę coś dużo bardziej obszernego i rozbudowanego, co powinno znacznie bardziej pobudzać wyobraźnię. Nieco inaczej wyobrażałam sobie tytułowego stwora i właściwie chciałabym inaczej widzieć Elisę, ale jednak zwiastun wciąż gdzieś tam krążył po mojej głowie. Perspektywa głównej bohaterki daje nam obraz tego, że jest to książka lekko fantastyczna, w której pojawia się wątek miłosny, motyw bycia innym, poszukiwania bliskości i poczucia samotności. Choć wydaje mi się, że cały ten romans jest lekko naciągany i zrobiony na siłę. Brakuje mu głębi.

Drugą, równie istotną perspektywą jest punkt widzenia Richarda Stricklanda. Jest on szefem ochrony ośrodka, a był także świadkiem pozyskiwania tajemniczej istoty z głębi rzeki. To człowiek bardzo smutny i zagubiony, który broni się agresją, a tak naprawdę jest niesamowicie nieszczęśliwy. Niby wydaje się być stanowczy, silny i zdeterminowany, chwilami bezlitosny, a tak naprawdę cierpi i jest słaby psychicznie. Ciężko o umieszczenie w jednej powieści bardziej skrajnych osobowości niż Richard i Elisa, dlatego też można się tutaj doszukiwać prawdy o ludzkiej naturze, o tym, jak pewne przeżycia kształtują naszą tożsamość. No i oczywiście ten cały motyw tajnych badań i tego, co zrobić z nowo odkrytym gatunkiem… To motyw dosyć oklepany, często powtarzany, dlatego w ostatecznym rozrachunku zakończenie tej historii jest przewidywalne.

Ciężko mi jednoznacznie ocenić Kształt wody. Z jednej strony to piękna, wzruszająca i pouczająca historia, a z drugiej wyczuwam w niej pewne niedociągnięcia i braki. Liczyłam na to, że urzeknie mnie znacznie bardziej, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że uwielbiam takie historie. Niestety, nie mogę z czystym sumieniem napisać, że była to niesamowicie porywająca lektura. Była w porządku, dobrze się ją czytało, ale zdecydowanie nie opanowała mojego serca i umysłu. Zobaczymy, jak wypadnie film.


Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...