"Tysiąc pięter" - Katharine McGee






Data wydania: 26.04.2017
Tytuł oryginału: Food Pharmacy
Tłumacz: Mariusz Gądek
ISBN: 978-83-7515-249-4
Wymiary: 135 x 205 mm
Strony: 416
 Cena: 36,90 





Czy książka Tysiąc Pięter jest dobrym debiutem literackim? Czy ma szansę zyskać grono wiernych fanów? Czy Katharine McGee stworzyła coś oryginalnego? Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że jestem niezwykle wymagającym czytelnikiem. Nie raz dogłębnie analizuję całą powieść pod różnymi kątami i staram się być obiektywna, ale naprawdę wiele potrzeba, żeby mnie zaskoczyć i wbić w fotel. Im więcej książek poznaję, tym większe są moje oczekiwania. Debiut McGee to powieść skierowana typowo do młodzieży, polecana przede wszystkim fankom bestsellerowej serii Pretty Little Liars, dlatego też miałam pewne obawy, czy powinnam po nią sięgać. Jednak coś mnie do niej ciągnęło… i nie była to tylko piękna okładka.

Przenosimy się do roku 2118 i lądujemy na Manhattanie. W samym sercu Nowego Jorka stoi potężna wieża, mająca ponad 3 000 metrów wysokości. Istne arcydzieło architektury przyszłości, w której znajduje się wszystko, co potrzebne do życia. To jakby odpowiednik zamkniętej kopuły, która zapewnia swoim mieszkańcom wszystko to, czego potrzebują. Mieszkanie, edukację, pracę, rozrywkę, zakupy… Czego tylko dusza zapragnie! Status społeczny wyznaczany jest przez to, na którym piętrze mieszkasz. Już sam pomysł stworzenia takiego świata w formie zamkniętej Wieży jest czymś oryginalnym. Oczywiście do tej pory mieliśmy już do czynienia z podobnymi motywami w literaturze, jednak najczęściej były to rozbudowane schrony, które zapewniały ludziom przeżycie po apokalipsie. Tutaj mamy po prostu rozwój zaawansowanej technologii i obiecującą, acz niepewną przyszłość. Muszę jednak przyznać, że niezwykle spodobała mi się ta wizja. Choć przyznaję, że z chęcią lepiej poznałabym wszystkie zakątki Wieży… Jest ona przedstawiona w sposób wystarczający, ale szkoda, że autorka nie zabrała nas na dłuższy i bardziej wyczerpujący spacer, który umożliwiłby nam lepszą wizualizację tego miejsca.

Historię zaprezentowaną w tej książce poznajemy z punktu widzenia czterech bohaterek w wieku licealnym oraz jednego chłopaka. Jedną z nich jest Avery, mieszkająca na tysięcznym piętrze Wieży. To dziewczyna idealna, jej rodzice stworzyli ją dzięki manipulacjom genetycznym. Dziewczyna bez skazy. Dobra córka, przykładna uczennica, oddana przyjaciółka. A jednak skrywa pewien mroczny sekret… Kocha się w swoim przyrodnim bracie, którego pragnie również jej przyjaciółka, Leda. W przypadku Ledy jest to jednak niespełniona miłość, która sprawia, że dziewczyna zaczyna schodzić na złą drogę, Atlas i miłość do niego stają się jej chorobliwą obsesją. Zaczyna toczyć niebezpieczną grę, nie wiedząc nawet, jak tragicznie może się ona zakończyć. Mamy również Rylin, dobrą dziewczynę mieszkającą na najniższych piętrach, której losy stanowią po części odrębną historię, jednak w pewnym momencie i tak splatają się z losami pozostałych bohaterek. Jest też Watt, przeciętny chłopak o nieprzeciętnych umiejętnościach, skrycie zakochany w Avery, nieosiągalnej dla niego doskonałości. Moją ulubienicą pozostaje jednak Eris, nosząca imię po bogini chaosu. To silna, ale i nieco zagubiona dziewczyna, z którą jednak najłatwiej było mi się zżyć. Kreacja bohaterów nie pozostawia wiele do życzenia, nie ma możliwości, aby ich ze sobą pomylić. Co więcej, są tacy naprawdę realni, z krwi i kości, których odpowiedniki z pewnością spotkaliśmy w swoim życiu.

Fabuła książki nie należy do skomplikowanych, ale zdecydowanie jest dobrze wypracowana, a zaskakujący zwrot akcji w samym zakończeniu sprawia, że pozycja ta zyskuje w oczach czytelnika. Cieszę się, że Katharine McGee zrobiła coś nie do końca oczywistego, bowiem spodziewałam się nieco innego wyjaśnienia sytuacji, jaka została opisana w prologu. Nie jestem jednak w stanie napisać, że ta książka szokuje. Nie szokuje, ale daje do myślenia. Okazuje się, że chwilami nawet przyjaciołom nie można ufać, bowiem potrafią wykorzystać wasze tajemnice przeciwko Wam. Historia Avery, Ledy i Atlasa pokazuje, że miłość potrafi być zgubna i nieść ze sobą tragiczne zakończenia. Że zawiść i zazdrość to okrutne cechy, które nigdy nie przynoszą nic dobrego. Nie brakuje tutaj również problemów rodzinnych, typowo życiowych, z którymi każdy z nas mógł się kiedyś borykać albo spotkał się z podobną sytuacją w swoim otoczeniu. A każda z bohaterek musi sobie radzić ze swoimi problemami, które nie zawsze dotyczą tylko nieszczęśliwej miłości.

Tysiąc pięter to książka napisana przyjemnym i niejałowym językiem. To ciekawy pomysł i nie najgorsze wykonanie. Trzeba przyznać, że autorka w wystarczająco dobry sposób przelała swoją wizję na papier, bowiem nie mam większych zarzutów względem tej pozycji, jednak jak już zaznaczyłam na początku, ja naprawdę mam spore wymagania. Ta książka im raczej nie sprostała i nie wbiła mnie w fotel, choć trzeba przyznać, że jest wciągająca i dobrze napisana. Po takiej konkretniejszej analizie jestem w stanie ją docenić, ale wiem, że chciałabym czegoś więcej. Ale kto wie, co na mnie czeka w drugim tomie, który w tym roku ma się pojawić za granicą? Choć cała historia nie jest wybitnie wyjątkowa, to i tak mnie zaciekawiła. Chwilami była przewidywalna, ale mimo wszystko potrafiła zaciekawić i wciągnąć. Jestem przekonana, że debiut McGee spodoba się wielu osobom, a sama chętnie sięgnę po drugi tom, żeby zobaczyć, jak autorka poradziła sobie dalej z potencjałem tej opowieści.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję:


Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...