"Z Galileusza też się śmiali" - Albert Jack

 
 
Data wydania: 11.05.2015
Tytuł oryginału: They Laugted at Galileo
Tłumacz: Jolanta Sawicka
ISBN: 978-83-7758-866-6
Wymiary: 140 x 203 mm
Strony: 352
 Cena: 34,90 zł
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Kiedy Mikołaj Kopernik doszedł do wniosku, że to Ziemia krąży wokół Słońca, a nie na odwrót, został po prostu wyśmiany i uznany za heretyka. Podobny los spotkał Galileusza, który również był zwolennikiem teorii heliocentrycznej, jednakże w czasach, kiedy żył, były to czyste farmazony. Jak można było w ogóle twierdzić, że Ziemia nie stanowi centrum Wszechświata? Jednakże dzisiaj doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że jesteśmy jedynie małą kropką wśród ogromnego układu planetarnego. Dzisiaj nikogo nie dziwi, że Ziemia wraz z innymi planetami krąży wokół wielkiej gwiazdy. Ale ile lat musiało minąć, aby przekonania Kopernika i Galileusza znalazły poparcie?

„Z Galileusza też się śmiali” to lekka i przyjazna książka popularno-naukowa, która pokazuje cały szereg wynalazków i wynalazców wyśmiewanych przez społeczeństwo na każdym kroku. Czy wyobrażacie sobie, że ktoś kiedyś stwierdził, że radio to niepotrzebna nikomu „pozytywka”, która na nic się nie przyda? A zobaczcie, ile dzięki falom radiowym możemy zdziałać – mam tutaj na myśli nie tylko słuchanie muzyki i rozpowszechnianie informacji z całego świata, ale również komunikować się na spore odległości, co nie raz uratowało życie zaginionym ludziom lub tym, którzy byli ofiarami katastrof – czy to lotniczych czy innych tego typu. Każdy wielki wynalazca, twórca, artysta, nie raz spotkał się z odmową, lekceważeniem czy jawną krytyką. Chciałabym zobaczyć dzisiaj miny tych wszystkich ludzi, którzy potraktowali ich w ten sposób…

Książka ta jest napisana w dosyć jasny sposób, chociaż nie ukrywam, że autor pędzi jak szalony. Podaje sporo informacji, zazwyczaj tych najważniejszych, ale przez każdy temat można przebrnąć z prędkością światła – osobiście wydaje mi się, że Albert Jack bardziej postawił na ilość, a nie na jakość. To sprawia, że chwilami można się nieco pogubić. Niby mamy ten klarowny sposób klasyfikacji i podziału danych odkryć, ale w tym przypadku nie jest to zbyt pomocne. Może warto byłoby zrezygnować z niektórych elementów, a bardziej rozbudować inne? Owszem, wtedy straciłoby się trochę informacji dotyczących niektórych wynalazków czy odkryć, ale i tak uważam, że książka mogłaby na tym zyskać, bo skupiała by się na tym, co najciekawsze. Jednak wszystkim nie można dogodzić – niektóre podrozdziały i opisy były dla mnie mało interesujące, ale pewnie znaleźliby się czytelnicy, którym przypadłyby one do gustu. A o gustach się nie dyskutuje…

Jednakże idąc dalej tym tropem, książka rozpoczyna się od tego, co najważniejsze – czyli od kilku dokonań w dziedzinie nauki i techniki. To właśnie tutaj pojawia się historia Galileusza, radia, telefonu, a nawet kuchenki mikrofalowej. Ciekawym podrozdziałem jest ten poświęcony wynalazcom, którzy zostali zabici przez własne dzieła. Następnie przechodzimy do działu zatytułowanego „Produkty żywnościowe”, chociaż jest to najmniej rozległa dziedzina, którą porusza autor. Mało interesujący był dla mnie dział poświęcony biznesowi, bowiem w żadnym stopniu nie jest to obszar moich zainteresować, jednakże historia popkultury to już zupełnie coś innego. Chociaż przyznaję, że czuję niedosyt. Wiąże się to w dużej mierze z tym, o czym napisałam powyżej – Albert Jack stawia na ilość, a nie na jakość. Jednakże można tutaj znaleźć wzmiankę o twórczości Stephena Kinga, George’a Orwella, a także kilku innych, światowej sławy pisarzy czy artystów.

„Z Galileusza też się śmiali” to książka, którą przeczytałam bardzo szybko, ale niestety nie wyniosłam z niej zbyt dużo. Ciężko jest się skupić na danym temacie, skoro w ułamku sekundy przeskakujemy do kolejnego. W ten sposób nie da się odpowiednio przyswoić pewnych faktów i podawanych przez autora informacji, czasami można się nawet pogubić w tym, co próbuje nam przekazać. Zdecydowanie jest to pozycja bardziej popularna niż naukowa, nie doświadczycie tutaj specjalistycznego języka czy skomplikowanych opisów konkretnych wynalazków czy odkryć, jednakże niektóre historie bywają nawet zabawne. W wolnej chwili można po taką pozycję sięgnąć, ale jeżeli poszukujecie konkretnej historii wielkich odkryć, to niestety twórczość Alberta Jacka się tutaj nie sprawdzi. 


Za egzemplarz serdecznie dziękuję:

muza.com.pl

oraz firmie Business & Culture

Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...