"Chemia śmierci" - Simon Beckett

 
 
 
Data wydania: 05.11.2013
Tytuł oryginału: The Chemistry of Death
Tłumacz: Jan Kraśko
ISBN: 978-83-241-5431-9
Wymiary: 130 x 205
Strony: 332
 Cena: 29,90 zł
 Seria: David Hunter
 
 
 
 
 
 
„Chemia śmierci” to książka, którą polecało mi już wiele osób. Dlatego nie zastanawiałam się zbyt długo nad tym, czy ją wypożyczyć, gdy uśmiechnęła się do mnie z bibliotecznej półki. Ba! Byłam tak zaciekawiona, że rzuciłam wszystko i od razu zabrałam się do lektury… i w taki właśnie sposób przepadłam na kilka godzin.

Młody doktor David Hunter przeprowadza się do małego miasteczka Manham. Wszyscy się tu znają, wieści szybko się rozchodzą, a ludzie są nieufni. Z czasem jednak przekonują się do zdolności młodego lekarza, jednak wciąż pozostaje on osobą nie do końca akceptowaną. Manham jest na pozór spokojnym miejscem… do dnia, w którym zostają znalezione zwłoki jednego z mieszkańców. Wkrótce okazuje się, że doktor Hunter jest jedyną osobą, która jest w stanie zidentyfikować zwłoki kobiety, ustalić czas i miejsce zgonu. Morderca nie śpi i giną kolejne kobiety, znajdywane zwłoki są w dziwny sposób okaleczone, wszystkiemu towarzyszą martwe zwierzęta… Z czym mieszkańcy Manham mają do czynienia?

Tak, zdecydowanie przepadłam. Owszem, przyznam szczerze, że po tak zachęcających opiniach podchodziłam do tej książki z wielkim zapałem i nadzieją, które w sumie nie zostały ugaszone. Spodziewałam się większej bomby, ale i tak jestem zadowolona z tego, co otrzymałam. Simon Beckett bardzo umiejętnie potrafi rozbudzać wyobraźnię i ciekawość czytelnika, znakomicie posługuje się faktami z zakresu antropologii sądowej i nie ma problemu ze stopniowaniem napięcia. Książka jest napakowana akcją, chociaż pojawiają się też chwile wytchnienia. Jednak z pewnością czytając tę powieść człowiek nie może się nudzić… może co najwyżej przymknąć oczy podczas kilku makabrycznych scen. 

Doktor David Hunter jest typem bohatera, który lubię. Nieco zamknięty w sobie i tajemniczy, ale potrafiący wszystkich zaskoczyć swoją wiedzą i umiejętnościami. Sprawił, że ponownie obudziła się we mnie miłość do analiz i antropologii sądowej. Nie wiem, czy to normalne, że aż tak bardzo fascynuje mnie badanie zwłok, ale z chęcią zostałabym jego asystentką! Mimo że na pozór wydaje się być człowiekiem oziębłym, to nie raz ujawnia się jego druga strona – staje się troskliwy i opiekuńczy. Inni bohaterowie, którzy pojawiają się na kartach tej powieści są również dobrze wykreowani i stanowią gammę różnobarwnych postaci, urozmaicających fabułę.  Każdy ma do odegrania swoją rolę i całość wypada znakomicie.

A teraz przejdźmy do sprawy najważniejszej – śledztwo i morderstwo. Cieszyłam się, gdy byłam już w połowie powieści i nadal nie wiedziałam, kto zabił. Jednak po kilku kolejnych stronach zaczęłam mieć już swoje podejrzenia i byłam przekonana, że rozwiązałam zagadkę. W tym momencie mój zapal do twórczości Becketta trochę opadł… ale pobudził się ponownie, gdy okazało się, że nie mam racji. I wtedy widziałam mordercę już w każdej postaci, która się pojawiała! Autor tak namieszał mi w głowie, że w końcu sama nie wiedziałam, kto jest tym psychopatą znęcającym się nad młodymi kobietami. A zaufajcie mi, to, co się działo podczas dni, w których je przetrzymywał zanim zadał cios ostateczny, nie było niczym przyjemnym. Moje śledztwo okazało się być sukcesem tylko w połowie i to już pod sam koniec książki.

„Chemia śmierci” to książka, która zdecydowanie zasługuje na te wszystkie pochlebne opinie, jakie do tej pory zdobyła. I ja dołączam się do grona osób, którym twórczość Simona Becketta przypadła do gustu i jestem przekonana, że sięgnę po jego kolejne powieści. Lekkie pióro, świetna konstrukcja zbrodni i bohater, którego poczynania śledzi się z przyjemnością. Książka godna uwagi, przeczytania i polecenia!
 

Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...