Recenzja przedpremierowa: "Wieża" - Daniel O'Malley




Data wydania: 29.11.2017
Tytuł oryginału: Тhe Rook
Tłumacz: ?
ISBN: 978-83-65568-43-4
Wymiary: 145 x 205 mm
Strony: 550
 Cena: 44,90
Cykl: Archiwum Checquy #1







Takiej książki jeszcze nie czytaliście!” – Serio? Tak, serio. Gwarantuję Wam, że nie mieliście jeszcze okazji przeczytać książki tak świetnej, tak oryginalnej, tak przemyślanej, a jednocześnie zaskakującej jak Wieża Daniela O’Malleya. A wiecie, co jest najgorsze? Pewnie sama bym tej książki nie znalazła, choć nie raz przeszukuję zagraniczne powieści w poszukiwaniu porządnego urban fantasy. Na szczęście mamy w Polsce świetne wydawnictwo, które ma smykałkę do wyszukiwania genialnych tytułów. I jednych z nich jest właśnie ta debiutancka powieść O’Malleya…

Debiut… Gdyby tylko takie debiuty pojawiały się na rynku literackim, to świat byłby piękny! Zwłaszcza dla czytelników. Ta książka to istna mieszanka, jeśli chodzi o gatunki. Przede wszystkim jest to urban fantasy, ale posiada w sobie również mnóstwo elementów thrillera paranormalnego, chwilami można by nawet mówić o porządnej sensacji, a i nie brakuje tutaj czystej komedii. I wbrew pozorom wcale nie jest to jeden wielki chaos, wręcz przeciwnie. Wszystko ze sobą idealnie współgra, Daniel O’Malley stworzył naprawdę niesamowitą powieść, która jest w stanie porwać nie jednego czytelnika. W niezwykle umiejętny sposób połączył te gatunki w niepowtarzalną i unikatową historię, od której nie sposób się oderwać!

Główną bohaterką powieści jest Myfanwy Thomas. Albo i nie? Widzicie, problem tkwi w tym, że z jednej strony to jest Myfanwy Thomas, a z drugiej ktoś zupełnie inny. Ale zacznijmy od początku… Kobieta budzi się w parku, otoczona martwymi ciałami odzianymi w lateksowe rękawiczki. Niczego nie pamięta, nie wie, kim jest. Jedyne, co może zrobić, to zaufać instrukcjom, jakie znajduje w kieszeni płaszcza. To z nich dowiaduje się, jak nazywa się ciało, w którym się znalazła. Ale to nie wszystko, bowiem wkrótce okazuje się, że jest Wieżą – członkiem sekretnej organizacji, zajmującym jedno z najwyższych stanowisk. Celem tej organizacji jest obrona świata przed nadnaturalnymi zagrożeniami, o których ludzkość tak naprawdę nie ma pojęcia. Nowa Myfanwy zaczyna powoli wdrażać się w to życie, ale okazuje się, że znalazła się w prawdziwym bagnie, a ktoś zrobi wszystko, aby się jej pozbyć – tym razem na zawsze.

Wydaje mi się, że ta książka jest pozbawiona wad. Naprawdę. Jedyna rzecz, której mogłabym się doczepić to to, że do tej pory nie wiem, skąd się wzięła nowa Myfanwy Thomas. Ale czy to naprawdę ma aż takie znaczenie? To jest taka nutka tajemnicy, która sprawia, że ta książka na długo zapada w pamięci, choć oczywiście składa się na to również wiele innych elementów. To idealne wymieszanie gatunków, znakomity język, wciągająca i unikatowa fabuła, doskonali bohaterowie, świetnie opisane uniwersum. Daniel O’Malley spisał się na medal i nie można mu zarzucić niczego złego. W Wieży można znaleźć wszystko to, co najlepsze. Nie brakuje tutaj genialnego tempa akcji czy obłędnej fabuły, ale znakomite jest również to, że wraz z główną bohaterką poznajemy ten nieziemski, a i zarazem całkiem przyziemny świat.

Ta wielowątkowa i wielowymiarowa powieść w jednym momencie porywa nas do swojego wnętrza. Oplata nas i nie chce wypuścić, ale czy w ogóle jest sens go opuszczać? W życiu! Ta historia jest tak niesamowita, tak intrygująca, tak mocno angażuje i zaciekawia czytelnika, że po prostu nie chce się jej porzucać. Całe szczęście, że jest tak rozbudowana i obszerna, dzięki temu możemy dłużej delektować się tym genialnym debiutem. Książkowy świat Wieży jest dopracowany w nawet najmniejszym szczególe, podobnie jak i kreacja bohaterów. Autor stopniowo dawkuje nam wszelkie informacje, dzięki czemu potrafi nas zaskoczyć. W tej książce nie brakuje zaskakujących zwrotów akcji, chwil pełnych napięcia, a także ciętego humoru. Dorzućcie do tego dziwaczne istoty, które nie kontrolują swojej złości, fioletowe mazie, próbę normalnego życia, tajne ośrodki wychowawcze i jeszcze kilka innych, może i nawet lekko niepokojących elementów…

Wieża to naprawdę majstersztyk. I uwaga! W tej książce nie ma ani grama romansu. Czy da się stworzyć porządną, w pełni dopracowaną, niezwykle wciągającą, barwną i unikatową powieść, w której nie trzeba się ratować ckliwymi miłostkami? Tak. Dzieło O’Malleya jest na to doskonałym przykładem. Nie trzeba się trzymać schematów, można naginać zasady, poruszać wyobraźnię czytelnika do granic możliwości, dzięki czemu efekt, jaki w ogólnym rozrachunku wywołuje ta powieść jest naprawdę niepowtarzalny. W tej książce jest po prostu wszystko to, co być powinno: bezbłędne uniwersum, genialni bohaterowie, wciągająca fabuła, intryga i spisek, akcja i klimat. 

Wybaczcie, ale nie powiem ani jednego złego słowa na temat tej powieści, a rzadko mi się to zdarza. Ta książka w pełni zasługuje na miano bestsellera. Na miano jednej z najlepszych książek tego roku. To rozbudowana i inteligenta powieść dla każdego fana thrillerów paranormalnych czy urban fantasy, a właściwie dla każdego, kto potrafi docenić porządną, w pełni dopracowaną i przemyślaną książkę, która mimo wszystko potrafi zaskoczyć. Nie obawiajcie się nudy, na to nie ma tutaj czasu! Nie pozostaje mi nic innego, tylko polecić wam tę powieść z całego serca! 


Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...