"Ostatni mag" - Lisa Maxwell





Data wydania: 13.06.2018
Tytuł oryginału: The Last Magician
Tłumacz: Łukasz Witczak
ISBN: 978-83-271-5736-2
Wymiary: 135 x 205 mm
Strony: 488
 Cena: 39,90 zł
Seria: Ostatni mag #1







„Bo magia nie tkwiła w elementach. Magia zamieszkiwała przestrzenie, pustki między wszystkimi rzeczami, łącząc je ze sobą. Tam czekała na tych, którzy umieli ją odnaleźć, na tych, którzy mieli wrodzony talent do wychwytywania tych połączeń – na Maginów.”

To niemal tak jak Moc, którą potrafili wyczuwać Jedi i Sithowie. Ale jednak to zupełnie nie to uniwersum. W przypadku powieści Lisy Maxwell mamy do czynienia właśnie z Maginami, osobami obdarzonymi różnymi darami, z których każdy jest unikatowy i daje Maginowi konkretne umiejętności. Niestety, trafiła kosa na kamień. Choć wydawałoby się, że Magini są niesamowicie potężni, to jednak ich zmorą jest energia Krawędzi, która uwięziła ich na dobre na wyspie. Każdy, kto spróbuje przekroczyć tę granicę, ryzykować będzie utratą daru, a nawet życia. Czy znajdą się jednak tacy śmiałkowie?



Główną bohaterką powieści jest nastoletnia Esta, która od dziecka była szkolona na złodziejkę. Co więcej, dziewczyna potrafi się cofać w czasie, a dzięki temu ma okazję zdobyć historyczne, magiczne przedmioty. Jednak jej najważniejszą misją jest zdobycie Księgi, w której znajdują się najpilniej strzeżone tajemnice Zakonu, organizacji, która jest odpowiedzialna za stworzenie Krawędzi. Niestety, gdy Księga ta wpadnie w niepowołane ręce, może się to zakończyć katastrofą. Esta to sympatyczna istotka, która potrafi pokazać pazurki, aczkolwiek zdecydowanie czegoś mi w niej zabrakło. Niby wszystko w jej osobowości idealnie współgra, ale to nie do końca mój typ bohaterki. Za mało ognia, jedynie iskierki. Pozostali bohaterowie są wykreowani w taki bardzo bezpieczny, a może nawet lekko ograniczony sposób – niby nie mamy trudności w połapaniu się w panującej tutaj hierarchii, wiemy, kto jest kim, ale osobiście uważam, że wszystkim postaciom czegoś brakowało – jakiejś werwy i większej energii życiowej… Nawet tym typowym czarnym charakterom.

„Woda, powietrze, ziemia – każdy z tych elementów wchodzi w skład pozostałych. Wzywać żywioły to wzywać samą esencję magii.”

Sama fabuła momentami przypominała mi Czerwień rubinu, ale zapewne wiąże się to z tym podróżowaniem w czasie. Do tej pory powieść Kerstin Gier jakoś najmocniej zapadła mi w pamięć, jeśli chodzi o ten motyw, choć zdecydowanie nie była to historia, którą wyjątkowo pokochałam. Mimo wszystko podróże w czasie to całkiem przyjemny element, który autorzy czasami wplatają do swoich historii, a tutaj ma on ogromne znaczenie. Esta staje przed trudnym wyborem, ale jest mocno zdeterminowana, aby wykonać swoją misję. Korzysta ze swojego daru, idealnie wtapia się w realia roku 1902, a czytelnik razem z nią. Ostatni mag przypominał mi też nieco Czas żniw Samanthy Shannon, ale tylko w pewnych aspektach. To nie tak, że powieść Lisy Maxwell jest kopią wymienionych przeze mnie książek, ale być może będzie to dla Was pewne ukierunkowanie – jeżeli polubiliście Shannon czy Gier, to tutaj możecie znaleźć coś podobnego, ale ulokowanego w zupełnie innej historii.



Do gustu przypadł mi styl autorki. Z jednej strony jest lekki i przyjemny, ale zdecydowanie nie można go nazwać banalnym. To takie idealne wyważenie, które nie męczy czytelnika, a uprzyjemnia lekturę. Sam pomysł na fabułę jest jak najbardziej w porządku, jego wykonanie również, bowiem w odpowiednich chwilach wzrasta tutaj napięcie czy rozbudza się ciekawość czytelnika, aczkolwiek żałuję, że kreacja bohaterów była nieco gorsza. Trochę też nie do końca przekonało mnie wyjaśnienie pewnych wątków – z jednej strony było to nieco wymuszone i naciągane, a z drugiej na swój sposób zaskakujące, ale jakoś mnie to wciąż nie przekonuje… Może zbyt mało emocji? Tak, to też taki mały zarzut względem tej powieści. Chciałoby się więcej emocji i to różnego rodzaju. Pojawiają się one tylko w słowach, ale raczej ciężko je wyczuć tak, jakby się chciało.

Ostatni mag to dobra powieść fantastyczna, którą czytało mi się bardzo przyjemnie, ale jednak nie byłam w stanie całkowicie przymknąć oka na pewne jej mankamenty. Lisa Maxwell z pewnością ma lekkie pióro i pomysłową głowę, ale jednak nie stworzyła powieści bez wad. Mimo wszystko, gdy rozpoczynałam lekturę tej książki czułam, że to będzie coś pozytywnego i nie pomyliłam się.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję:


Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...