"Pandemia" - A.G. Riddle


 
 
 
Data wydania: 18.04.2018
Tytuł oryginału: Pandemic
Tłumacz: Agnieszka Kalus
ISBN: 978-83-8075-416-4
Wymiary: 145 x 210 mm
Strony: 618
 Cena: 49,90 zł
Seria: Akta zagłady #1






Epidemia gorączki krwotocznej wywołanej wirusem Ebola, która rozpoczęła się w Afryce Zachodniej w roku 2014, wstrząsnęła światem. Tego typu zdarzenia nigdy nie przechodzą bez echa, a i nie da się ukryć, że jeśli chodzi o mikroorganizmy, to mamy się czego bać. Wydaje się, że to takie miniaturowe, prymitywne formy życia, a jednak mają niesamowitą siłę przebicia. Potrafią się szybko adaptować do nowych warunków środowiskowych, a sami dobrze wiemy, że w historii ludzkości niejednokrotnie pojawiały się epidemie i pandemie, które zabiły miliony ludzi. Jest to również bardzo chwytliwy temat, jeżeli chodzi o literaturę. Wielu autorów wykorzystuje ten motyw do tworzenia przerażających historii o potencjalnym końcu gatunku ludzkiego. A.G. Riddle także do nich należy.

Muszę przyznać, że poprzednia seria autora – Zagadka Pochodzenia – naprawdę przypadła mi do gustu. Choć miała swoje wady, które i w tej powieści się uwidaczniają w pewien sposób, to mimo wszystko lektura sprawiła mi przyjemność. Co ciekawe, mój odbiór Pandemii jest taki sam. Dobra historia, aczkolwiek z pewnymi niedoskonałościami. Ale o tym może za chwilę, bowiem ogółem muszę stwierdzić, że Riddle porusza w swoich powieściach dokładnie takie motywy, jakie lubię. Pomijam kwestię mojej miłości do Atlantydy, której wątek pojawił się w poprzedniej serii, ale Akta Zagłady również mają w sobie coś, co mnie urzekło. Chociaż tytułowa pandemia stanowi bardziej tło do rozgrywających się wydarzeń, to mimo wszystko lubię teorie spiskowe, a Riddle stworzył właśnie coś w tym stylu.

Początkowo mogłoby się wydawać, że to właśnie infekcja odegra tutaj najważniejszą rolę, ale właściwie autor postanowił mocniej rozwinąć inne kwestie, aczkolwiek nierozerwalnie łączą się one z wybuchem choroby. Po raz kolejny mamy do czynienia z tym, że ludzkość potrafi zbłądzić. Że wszystko ma swoje dobre i złe strony – władza, nauka, postęp technologiczny. To wszystko może się okazać naszym zbawieniem, albo stać się naszą zagładą. Kto tak naprawdę decyduje o losie ludzkości? W wizji Riddle jest to zaledwie kilka osób, które kosztem społeczeństwa próbują osiągnąć swoje własne cele. Cały motyw tajemniczego Zwierciadła i jego składowych był interesujący, choć chwilami czułam się w nim nieco zagubiona. Dodatkowo ujawnienie prawdy stojącej za całym rozgrywającym się tutaj spiskiem rozegrało się jak dla mnie zbyt szybko – nie byłam w stanie się całkowicie połapać, co tak naprawdę się wydarzyło i dlaczego. To jedna z wad, jakie posiada ta książka, chociaż mimo wszystko zaprezentowana tutaj historia przypadła mi do gustu.

Pojawia się tutaj całkiem sporo bohaterów, a jedną z wiodących postaci jest Desmond Hughes, który utracił pamięć (też dosyć często powielany w książkach motyw, jednakże naprawdę go lubię – to zawsze swego rodzaju zagadka do rozwikłania, a kto nie lubi zagadek i tajemnic?). Stopniowo, wraz z Desmonem i towarzyszącymi mu bohaterami, dowiadujemy się coraz więcej o wybuchu pandemii, o ludziach za to odpowiedzialnych, o nadziei na uratowanie ludzkości. Bohaterowie próbują odkryć powiązania pomiędzy przeszłością i teraźniejszością, jednak mam wrażenie, że Riddle sam momentami się pogubił w tym, co chciał tutaj zaprezentować. A może wcale nie? Może po prostu nie do końca umiał to odpowiednio zrobić, bowiem podobny problem z historiami bohaterów, ich relacjami czy powiązaniami miałam w przypadku jego poprzedniej serii. Może autor po prostu tak ma – myśli skrótowo, sam wie, o co chodzi, ale nie do końca potrafi to odpowiednio przelać na papier. W sumie trochę go rozumiem – bardzo często doskwiera mi taka przypadłość. 

Niektórzy mogą odebrać tę powieść jako lekko nużącą, bowiem Riddle naprawdę lubi się rozpisywać i rozwodzić nad pewnymi tematami. Niejednokrotnie pojawiają się tutaj wspomnienia i retrospekcje z przeszłości, a cała historia jest sama w sobie dosyć obszerna, choć jej akcja rozgrywa się na przełomie kilkunastu dni. Ja osobiście nie poczułam się znużona ani na chwilę, zapewne dlatego, że sama tematyka naprawdę trafia w mój gust czytelniczy. Co ciekawe, byłam w stanie przymknąć oko na pewne nieścisłości w fabule, a nie zdarza mi się to zbyt często. Lubię styl tego autora, lubię jego pomysły, a także zaangażowanie w twórczość – pisząc tę powieść konsultował się on z lekarzami i naukowcami, aby zaprezentowana tutaj opowieść była jak najbardziej realistyczna. I choć chwilami wydawałoby się, że Riddle kieruje się w stronę rzeczy niemożliwych i absurdalnych, to jednak nie brakuje tutaj realizmu.

W ogólnym rozrachunku cieszę się, że sięgnęłam po tę powieść. Nie jest idealna, ale naprawdę dobrze spędziłam z nią czas. Pandemia to rozbudowana i wciągająca książka, która zdecydowanie nie jest historią do przeczytania na jeden wieczór. Zdecydowanie sięgnę po kolejny tom, zwłaszcza, że już sam tytuł – Genom (ang. Genome) – nawiązuje do mojej wielkiej miłości, czyli genetyki. Autor nawet w zakończeniu Pandemii wprowadził nawiązanie do kontynuacji i wydaje mi się, że brzmi ono dosyć obiecująco. Zobaczymy!





Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...