"Royce Rolls" - Margaret Stohl






Data wydania: 28.02.2018
Tytuł oryginału: Royce Rolls
Tłumacz: Katarzyna Rosłan
ISBN: 978-83-280-5109-6
Wymiary: 135 x 202 mm
Strony: 460
 Cena: 39,99 zł







Choć znajdą się osoby, które spokojnie mogłyby mnie nazwać starą krową, to mimo wszystko mam pewien sentyment do sagi, którą Margaret Stohl napisała wraz z Kami Garcią. Piękne Istoty były połączeniem typowej młodzieżówki z wątkiem paranormalnym, który naprawdę mi się spodobał. Ciągle gdzieś w zakamarkach pamięci przypomina się historia Leny i Ethana, dlatego byłam niezmiernie ciekawa, jak spodoba mi się najnowsza powieść Stohl. I muszę przyznać, że Royce Rolls wypada dosyć intrygująco i jest to powieść, która przy odpowiednim nastawieniu czytelnika zmusi go do pewnych refleksji.

Żyjemy w czasach, gdzie media można by nazwać kolejną władzą. Niektórzy ludzie tak ściśle ulegają sugestiom, które pojawiają się w telewizji czy Internecie, że nie dadzą się przekonać do niczego innego. To, co mnie niezmiernie martwi, to rozwijający się obecnie trend. Wiecie, co sprzedaje się najlepiej? Sex, przemoc i głupota. Gdzie się nie obejrzeć, zatraca się pogoń za inteligentną rozrywką, pojawia się coraz więcej rozrywki ogłupiającej, poczynając od słynnych seriali paradokumentalnych, kończąc na idiotycznych teleturniejach typu Hipnoza czy reality show typu Warsaw Shore. A jak to wygląda od kuchni? Royce Rolls daje tego pewien obraz – a przynajmniej pozwala na snucie pewnych przypuszczeń co do tego, jak wygląda amerykański show-biznes od kuchni.

Royce Rolls jest reklamowany jako powieść napisana „z humorem”. Czy aby na pewno? Dla mnie nie było w tej książce nic zabawnego, było to dla mnie wręcz tragiczne i przykre. Jak daleko posuną się ludzie, aby zyskać sławę i pieniądze? Jak bardzo matka porzuci prawdziwe macierzyństwo, aby wszyscy myśleli, że jest totalnie wyluzowana? Jak usilnie można dać się poniżyć w mediach, byle tylko o Tobie pisali? Choć akcja tej powieści rozgrywa się wokół całej rodziny Royce’ów, to tak naprawdę najlepiej poznajemy wydarzenia z perspektywy szesnastoletniej Bentley. I tutaj pojawia się największy zgrzyt – Bent całkowicie różni się od swojej matki Mercedes i starszej siostry Porshe. Jest naprawdę inteligentna, sprytna i chętna do zdobywania wiedzy. Niestety, nie może się realizować w takim kierunku, bowiem cała rodzina utrzymuje się ze słynnego reality show o nazwie Jazda z Royce’ami. Czy ułożona kujonka zyskałaby przychylność widzów? Nigdy w życiu. Szesnastolatka z problemami zachowawczymi, uzależniona od alkoholu i sprawiająca wiecznie kłopoty? Jak najbardziej. I to jest właśnie przykre.

Mercedes, matka całej trójki, bowiem pojawia się też najmłodszy Royce – Maybach, jest po prostu okropna. Nie mogę uwierzyć, że ta kobieta żyła w przekonaniu, że robi to wszystko dla dobra rodziny. Dla dobra dzieci. Szczerze? Nigdy nie chciałabym takiego życia, jakie oni mieli. Takiego dzieciństwa. Czym innym jest robienie kariery aktorskiej, a czym innym robienie z siebie błazna na potrzeby telewizji, gdzie wszyscy ci mówią, co masz jeść, jak masz się ubierać, malować i jak chodzić. Tworzą dla Ciebie całkowicie nową osobowość, taką, która się sprzeda. Musisz zapomnieć o tym, kim jesteś naprawdę. Musisz grać, a to w końcu zaczyna cię niszczyć. W tej książce naprawdę można to zaobserwować. Royce’owie powoli przestają być medialni, wszystko się kiedyś kończy. Trzeba zrobić coś, aby show dalej trwał… Jak daleko można się posunąć? Jak skrajne zachowania wchodzą w grę? Jakie oszustwa? Dochodzi tutaj do przekraczania naprawdę konkretnych granic. Margaret Stohl w porządny sposób zaprezentowała funkcjonowanie show-biznesu, świetnie wykreowała wszystkich bohaterów, skrzętnie uknuła intrygę, bowiem konstrukcja tej książki jest naprawdę ciekawa – na samym początku dowiadujemy się o istnej tragedii, potem cofamy się w przeszłość i poznajemy całą historię rodziny, aby w pewnym punkcie powrócić do dnia tragedii i zobaczyć ,co będzie dalej. Choć momentami takie zabiegi nie sprawdzają się zbyt dobrze, tak w tym przypadku Stohl zrobiła to w sposób odpowiedni i zrównoważony. Dodatkowo naprawdę  przepadam za jej stylem pisarskim.

Naprawdę polubiłam Bentley, choć przykro mi było, gdy postanowiła się poddać temu, co telewizja kazała jej robić. Z jednej strony rozumiem, co nią kierowała – chciała ratować rodzinę, ale trochę zapomniała o sobie. Mimo wszystko zakończenie tej historii jest pełne nadziei, pokazuje, że zawsze warto walczyć o swoje cele, warto żyć zgodnie ze swoimi przekonaniami, być sobą, nawet jeśli chwilami musimy zagrać w grę, którą przygotowało dla nas życie. Genialną postacią jest Maybach, który zawsze rozluźniał atmosferę – dla mnie to on był jedynie tym elementem humorystycznym. Chłopak pełen humoru, który w każdej sytuacji broni się sarkazmem i potrafi rozbawić czytelnika. Jednak Porshe i Mercedes to zdecydowanie ten typ, za którym nie przepadam. Zapatrzone w siebie istoty, dla których liczy się tylko wygląd, sława i medialność. Margaret Stohl pokazała od kuchni, jak wygląda tworzenie serialu, praca w telewizji i życie rodzinne, gdy pracuje się w taki sposób. Raz jesteśmy na planie, potem trafiamy do ekskluzywnych willi, ale czy pieniądze faktycznie stanowią rozwiązanie wszystkich problemów? Zdecydowanie nie.

Royce Rolls to naprawdę przyjemna lektura, z którą dobrze spędziłam czas, choć nie ukrywam, że to, co zaprezentowała Stohl może być nieco przerażające. Smutne i przygnębiające. Nawet życie celebrytów nie jest usłane różami, momentami bywa gorsze niż życie zwykłych ludzi, choć wynika to też z tego, że sława i pieniądze zmieniają ludzi. Przynajmniej teoretycznie, bowiem wydaje mi się – i można to też zaobserwować tutaj – że wiele zależy również od charakteru. Choć jest to powieść skierowana głównie do młodzieży, to mimo wszystko uważam, że niesie ze sobą ważne przesłanie i to taki typ lektury z konkretną puentą, która daje do myślenia.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję:



Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...