Moi fikcyjni crushe!

Jestem antywalentynkowa i to totalnie, ale skoro już nadarza się taka pseudookazja, to niech będzie, że pojawi się wpis miłosny. Jednak ogółem walentynki-sralentynki, jak się z kimś jest to się o nim pamięta codziennie - małe gesty, wsparcie. A nie raz do roku, kiedy odstawia się cyrk, bo tak trzeba.

O czym będzie wpis? Cóż, jak chyba każda fangirl, mam swoje książkowe miłości. I filmowe. I serialowe. I jest ich sporo, jednak skupię się na tych, którzy siedzą w moim sercu już długie lata... przynajmniej niektórzy z nich. Zaczynamy! UWAGA! Mogą się pojawić pewne spoilery z książek, z których Ci bohaterowie pochodzą. 


1. Moim numerem jeden był, jest i pozostaje Hector de Silva, czy też Jesse. Możecie go poznać w serii Mediatorka autorstwa Meg Cabot. To prawdopodobnie jeden z pierwszych romansów paranormalnych, jakie w ogóle powstały, choć wtedy jeszcze chyba nikt nie myślał o tym, że to taki gatunek, i że rozrośnie się na taką skalę. A co za tym idzie, Jesse jest moją pierwszą książkową miłością! Dla mnie facet idealny - z jednej strony silny i odważny, który potrafi postawić na swoim, stanowczy i konkretny; a z drugiej czuły i wspierający. Ale wiecie... skoro wychowywał się w innym stuleciu, to co się dziwić, że ceni inne wartości...









2. Rowan Whitethorn - czy to kogokolwiek dziwi? I jak się przekonacie, stawiam go ponad Rhysandem, który też pojawi się w tym zestawieniu, ale jeszcze nie teraz... W sumie wolę go w wersji z długimi włosami, ale nie będę narzekać, bo przede wszystkim liczy się osobowość! Pokochałam tego typa już w trzecim tomie serii, a moja miłość pogłębiła się w kolejnych. I choć wiele osób uważa, że w piątym tomie zrobił się z niego pantofel, to ja tego nie kupuję. Gościu jest idealny, a jego relacja z Aelin wspaniała. Perfecto po prostu.









3. Curran - zdziwieni? Wciąż nie ma Rhysanda! Ciężko znaleźć w Internecie dobry fanart przedstawiający tego bohatera, ale głupio było wstawić zdjęcia lwa... Curran to typowy samiec alfa, taki, jak powinien bić. W mniemaniu pewnych osób alfa to typowy kobieciarz, który nie szanuje płci pięknej i w ogóle ma się za nie wiadomo kogo. Błąd! Jeżeli ktoś nie wie, jaki jest prawdziwy samiec alfa to niech sobie przeczyta serię o Kate Daniels!










4. Rhysand - no i w końcu jest! Dopiero na czwartym miejscu! Ale co zrobić, tamci byli przed nim. Nie da się ukryć, że Rhysand jest urzekający. Czarujący. Pociągający. Nieziemski. I cieszę się, że od pierwszego tomu byłam w jego drużynie i nie przeżyłam tego niemiłego rozczarowania w drugim tomie, jak się okazało, jakim dupkiem jest Tamlin :D Mam nosa, nie?










5. Adrian Ivashkov - o ludzie! Tego to ja też kocham całym sercem, choć momentami, w trakcie czytania serii Kroniki krwi, miałam ochotę rzucić nim o ścianę. I to zdecydowanie nie skończyłoby się dobrze... Zdecydowanie mój cel nie był taki, o jakim pomyśleliście, jeśli chodzi o rzucanie... Ale miłość bywa też trudna, więc mu wybaczam. 













6. Daemon Black - najseksowniejszy kosmita we wszechświecie! Może i arogancki dupek, ale jaki seksowny arogancki dupek! No i jak się okazało, wcale nie jest aż taką świnią... Potrafi być naprawdę romantyczny, a jego odwaga i zaangażowanie to coś, czego inni mężczyźni powinni się od niego uczyć! I to spojrzenie... No i te ciasteczka...













7. Aleksander Morozova - wiecie, czego nigdy nie rozumiałam w Alinie Starkov? Jak mogła wybrać jakiegoś tam Mala, kiedy obok był taki koleś jak Darkling! Dobra, to typowy czarny charakter, tak mocno mocno zły typek, ale kuuuuurde... Jaką ten koleś ma klasę! Jaką pasję! Jest niesamowity, intrygujący i tajemniczy. Nie dało się nie ulec jego urokowi... Nieodparta charyzma i tyle. Poza tym kochamy bad boyów, nie?










8. Heathcliff - jest! Jedyny człowiek w tym zestawieniu! Można? Można! I wiecie, pozwólcie tylko, że w tym miejscu przytoczę cytat: " Moja miłość do Heathcliffa jest jak wiecznotrwała ziemia pod stopami, nie przykuwa oka swoim pięknem, ale jest niezbędna do życia."






9. Lasher - to cholernie ciekawa postać, wiecie? I obstawiam, że wiele osób nie wie, skąd pochodzi. Otóż jest bohaterem serii Dzieje czarownic z rodu Mayfair autorstwa Anne Rice. I... jest dosyć specyficzny. Dziwny. Zły? Ale intrygujący. I moje serce samo jakoś tak zrobiło dla niego miejsce obok kilku innych mężczyzn... Choć Lasher typowym mężczyzną zdecydowanie nie jest!












10. Matthew Clairmont - jedyny wampir w tym zestawieniu! Pochodzący z Księgi Wszystkich Dusz! Jest... czarujący. Po prostu czarujący. 















I to jest moje zdecydowane top 10, jeśli chodzi o książkowych mężów. Ale... mam ich też kilku w filmach czy serialach! Oto moja święta piątka: 


Legolas i Luke Skywalker... moje dwie pierwsze miłości filmowe i prawdopodobnie najdłuższe! Tak, już jako dzieciak miałam skłonności do bycia fangirl, nerdem i geekiem i w ogóle... Moja miłość trwa! Damon Salvatore... No błagam, jego nie mogło tutaj zabraknąć. Najbardziej seksowny wampir, jakiego widział świat! Lucifer Morningstar to stosunkowo nowa miłość, urzeka mnie jego humor i podejście do życia, choć na dłuższą metę zapewne biłabym go patelnią. No i Peter Quill, czyli Starlord... Chris Pratt po prostu dobrze się prezentuje, ale Quill ma świetny charakter!

Muszę mieć ogromne serce, prawda? A ludzie mówią, że go nie mam...

Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...