"Ogień przebudzenia" - Anthony Ryan




Data wydania: 05.07.2017
Tytuł oryginału: The Waking Fire
Tłumacz: Małgorzata Strzelec
ISBN: 978-83-7480-827-9
Wymiary: 140 x 220 mm
Strony: 736
 Cena: 49,00
Cykl: Draconis Memoria #1







„Nawet lubię ogień. Można by powiedzieć, że się w nim urodziłem i dzięki temu poznałem najważniejszą lekcję: nie ma bólu, którego nie dałoby się znieść i przetrwać, nie ma przeszkody, której nie da się przezwyciężyć. Potrzebna jest tylko wola zwycięstwa, wola, która wymaga całkowitego skupienia.”

Ogień przebudzenia, pierwszy tom Draconis Memoria, to doskonała powieść fantastyczna, która w momencie porwie Was do swojego świata. To pełnowymiarowa fantastyka, idealna dla wymagającego czytelnika. Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Anthony’ego Ryana, choć znany on jest w Polsce z trylogii Kruczy Cień. Jednak ja swoją przygodę z nim rozpoczęłam od nowej powieści, w której na początek urzekła mnie sama okładka. Ja, wierna fanka smoków, nie mogłam przejść obok niej obojętnie. Tak, wiem, że nie ocenia się książki po okładce, ale czyż pierwsze wrażenie nie jest najważniejsze? Poza tym okazuje się, że to, co kryje się pod okładką, jest równie piękne.

Anthony Ryan przenosi nas do świata typowej fantastyki, z lekką nutką steampunku w tle. Gdy uświadomiłam sobie ten fakt, poczułam lekkie przerażenie. Naprawdę wiązałam z tą książką poważne nadzieje, a tu nagle steampunk… Nigdy nie było mi po drodze z tym gatunkiem, chociaż nie raz próbowałam się do niego przekonać. Niestety, nie udało się. Chyba, że zaliczymy na poczet mojej odwiecznej walki właśnie tę powieść, ale wydaje mi się, że nie powinniśmy. Faktycznie swego rodzaju steampunk jest tutaj widoczny, ale zdecydowanie nie wpływa on na całkowity odbiór powieści. To był chyba jedyny przypadek, w którym potrafiłam się odnaleźć w historii, która zawiera jego elementy. Istotniejszą rolę odgrywa tutaj sama smocza krew, niezwykle drogocenny towar, który służy do wytwarzania eliksirów. Dla normalnych ludzi smocza krew jest zabójcza, ale garstce wybranych, zwanych Błogosławionymi, daje niesamowitą moc.

Rozgrywające się wydarzenia poznajemy z perspektywy trzech różnych bohaterów. Pierwszym z nich jak Claydon Torcreek, drobny złodziejaszek i niezarejestrowany Błogosławiony. Od pierwszego momentu kojarzył mi się z takim typowym łotrzykiem, ale tak naprawdę skrywa on w sobie o wiele więcej. Drugim bohaterem jest Corrick Hilemore, z którym chyba najmniej się zaprzyjaźniłam, ale nie oznacza to wcale, że jest złą postacią. Jednak moją ulubienicą pozostaje Lizanne Lethridge, Błogosławiona zabójczyni, tajna agentka Wydziału Inicjatyw Nadzwyczajnych Żelaznego Syndykatu Handlowego. To ostra babka, która ma charakterek. Jej losy śledziło mi się najlepiej, ale oczywiście każdy z bohaterów odgrywa tutaj istotną rolę. Świetnym zabiegiem było przedstawienie tak złożonej i wielowątkowej opowieści właśnie z różnych punktów widzenia, dzięki czemu czytelnik zyskuje pełen obraz sytuacji. Nie stoi gdzieś obok, tylko ma wiedzę z każdego obszaru. Oczywiście w pewnym momencie dochodzi do splecenia się losów tej trójki, ale nadal każde z nich ma swoją misję do wykonania.

Największą zaletą tego opasłego tomiska jest zdecydowanie wykreowany przez Ryana świat. Dopracowany, opisany z dbałością o każdy szczegół. Smoki, Syndykat, intrygi, spiski, tajemnice, Błogosławieni… Wszystko uplecione w niesamowicie wciągającą całość. Choć książka liczy sobie nieco ponad 700 stron to czyta się ją z prędkością światła. Nie tylko dzięki bardzo przyjemnemu stylowi autora, ale po prostu dlatego, że niesamowicie wciąga. Fabuła intryguje, nie sposób oderwać się od losów bohaterów, a trzyma nas nie tylko ciekawość i dobre tempo akcji, ale po prostu znakomity świat, którego nie chce się opuszczać. Oczywiście jako miłośniczka smoków nie byłam zadowolona z postępowania Syndykatu, śmierć tak pięknych istot nigdy mi się nie podobała, ale mimo to doceniam pomysłowość autora i stworzenie czegoś tak wspaniałego.

Ogień przebudzenia to kawał dobrej fantastyki. Konkretna, mocna, dopracowana książka, która momentalnie wyciąga swoje łapy, aby wciągnąć nas do swojego wnętrza. Choć ja byłam tylko biernym obserwatorem rozgrywających się w niej wydarzeń, to wierzę, że niektórzy będą w stanie całkowicie się zżyć z którymś z bohaterów. Mnie najbliżej było do Lizzane, ale chyba pewne jej czyny powstrzymywały mnie od tego, aby wejść w jej skórę. Jeżeli jesteście fanami wymagającej fantastyki to koniecznie zapoznajcie się z dziełem Anthony’ego Ryana. Z pewnością ta pozycja Was nie zawiedzie, a na pewno zachęci do sięgnięcia po kolejne tomy cyklu, których zdecydowanie będę wypatrywać! 


Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...