"Alight. Rozpaleni" - Scott Sigler




Data wydania: 14.06.2017
Tytuł oryginału: Alight
Tłumacz: Marek Cieślik
ISBN: 978-83-7229-660-3
Wymiary: 143 x 204 mm
Strony: 488
 Cena: 39,90
Seria: Generacje #2







Minął ponad rok, od kiedy przeczytałam pierwszy tom trylogii Generacje autorstwa Scotta Siglera. Alive. Żywi to książka, która była dobra, ale nie nad wyraz urzekająca. Nie wywołała we mnie lawiny emocji, ale odebrałam ją na tyle pozytywnie, żeby sięgnąć po kontynuację, czyli Alight. Rozpaleni. Nadal uważam, że jest to seria, która idealnie przypadnie do gustu fanom Jamesa Dashnera, a zwłaszcza jego serii Więzień Labiryntu, natomiast w ogólnym rozrachunku nie wydaje mi się, żeby ta seria miała szansę stać się bardzo popularna. Jest przyjemna i dobrze napisana, ale ciągle czegoś mi w niej brakuje – odczuwam niedosyt.

Po wydarzeniach z pierwszej części Em stanęła na czele grupy nastolatków, która odkryła, kim są naprawdę i w jakim celu powstali. Nie da się ukryć, że był to dla nich cios. Brutalna prawda ciągle siedzi im w głowach, a jakby tego było mało, to znaleźli się na obcej planecie, gdzie niebezpieczeństwo czyha na każdym kroku. W dżungli kryje się nowy wróg, a oni nie mają dokąd uciec. Starsi wciąż im zagrażają, wśród nastolatków zaczyna się budzić niepewność i strach. Czy Em będzie w stanie sobie poradzić w roli przywódcy? Czy podejmie odpowiednie decyzje, które uchronią ich przed katastrofą?

Wydaje mi się, że nie będzie błędem, gdy napiszę, że kontynuacja jest utrzymana na poziomie pierwszej części. Ta seria jest pisana w sposób bardzo statyczny, może nie do końca spokojny, ale w sposób przypominający taką jedną, ciągłą linię. Owszem, pojawiają się tutaj sceny, w których akcja przyspiesza, ale jest to bardzo subtelne i delikatne. W moim odczuciu brakuje tutaj odpowiedniego stopniowania napięcia, choć w drugim tomie jest minimalnie lepiej – jednak być może wiąże się to z tym, że autor nieco rozszerzył sobie pole manewru wyprowadzają dzieciaki poza statek, umieszczając ich na obcej, dzikiej planecie. Nie będzie to zbyt trafne porównanie, ale momentalnie w mojej głowie pojawiła się zapowiedź filmu Obcy: Przymierze. Załoga Przymierza również zmierzała na nową planetę, na której mieli się osiedlić, stworzyć dom. Z tym, że oni mieli to w planie od samego początku. A bohaterowie Siglera? Nie do końca. Oni musieli się temu poddać, bo to była ich jedyna opcja.

Zaletą tej powieści jest to, że wszystko można sobie dosyć łatwo zwizualizować. Sigler prezentuje swój świat w całkiem dobry i przystępny sposób, podobnie sprawa wygląda w przypadku kreacji bohaterów. Zawsze musi być ta jedna czarna owca, która zakłóca spokój i porządek. Tutaj również jej nie zabrakło. Bohaterowie trafili do zupełnie nowego miejsca, więc powinni trzymać się razem, wspierać się nawzajem w obliczu zbliżającego się niebezpieczeństwa… Niestety, to nigdy nie wygląda tak pięknie, jak powinno. Mimo wszystko podoba mi się postawa głównej bohaterki. Może to zwyczajna nastolatka, ale ma powagę sytuacji. Kieruje się rozsądkiem. Stara się unikać niepotrzebnych konfliktów, rozwiązywać spory. Zdecydowanie postawa godna pochwały, zwłaszcza jak na tak młody wiek.

Pojawia się tutaj kilka nowych elementów, niezbędnych do tego, aby historia stała się spójną całością. Oczywiście mamy do czynienia z poczuciem lęku i niepewności, z odwagą i honorem, z przyjaźnią, romansami, wkraczaniem w dorosłość. Bohaterowie mają szansę rozpocząć nowe życie, ale wciąż zagrażają im Starsi, a także byty zamieszkujące planetę Omeyocan. Historia ta jest naprawdę logiczna, dobrze przedstawiona i potrafi wciągnąć, przy czym czyta się ją naprawdę lekko i w miarę szybko. Scott Sigler ma lekkie pióro, ale nie dajcie się zwieść pozorom – to wcale nie jest taka łatwa opowiastka, bo niesie w sobie naprawdę ciekawą ideę.

Alight. Rozpaleni to dobra kontynuacja, która z pewnością spodoba się wszystkim czytelnikom, których urzekł pierwszy tom. Choć wiele elementów z tej historii pojawiało się już nie raz w literaturze czy filmie, to mimo wszystko dobrze się to czyta. Przemyślana fabuła, emocjonujące zakończenie, różnobarwni bohaterowie – tego tej powieści nie można odmówić. Sigler naprawdę potrafi zainteresować czytelnika i wzbudzić jego ciekawość. Choć zdecydowanie jest to seria przeznaczona dla młodzieży, to i nieco starszy czytelnik znajdzie tutaj coś dla siebie. Czy sięgnę po trzeci tom? Zapewne nadejdzie taki moment, choć zdecydowanie nie jest to seria, do której kiedyś powrócę. Po prostu wiem, że z czasem historia Em i jej przyjaciół zniknie z mojej głowy, bo nie przyszło mi się z nimi jakoś specjalnie zżyć, ale jako lektura na raz sprawdzi się idealnie. 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję:


Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...