Patronat: "Sztylet rodowy" - Aleksandra Ruda

 
 
 
 
Data wydania: 16.11.2016 
Tytuł oryginału: Родовой кинжал
Tłumacz: Ewa Białołęcka
ISBN: 978-83-65568-19-9
Wymiary: 144 x 205 mm
Strony: 368
 Cena: 39,90 zł
Seria: Sztylet rodowy #1 








„(…) A może też dlatego, że przedstawiciela nie swojej rasy pokochać jest dość trudno. Jedna sprawa zachwycać się pięknym, subtelnym elfem, spędzić razem z nim niezapomnianą noc w łóżku, a co innego każdego dnia znosić jego małostkowe pretensje, jeśli urządzenie domu nie odpowiada jego normom estetycznym, lub dławić się gorzką sałatą z liści wstrętnego fioletowo-bordowego koloru, które Synowie Lasu z jakiegoś powodu uważali za nadzwyczajnie zdrowe i jedli ze straszliwą regularnością.”

Ludzie, jak ja kocham rosyjską i ukraińską literaturę! A zwłaszcza fantastykę! Pokochałam ją dzięki Oldze Gromyko, miłość umocniła Aleksandra Ruda. I czuję, że muszę sięgnąć po kolejnego autora z tamtych stron, bo to całkowicie moja bajka! Aleksandra Ruda jako człowiek jest bardzo ciepłą i sympatyczną osobą, którą miałam okazję poznać na Targach Książki w Krakowie. A jej powieści są naprawdę genialne! Pamiętam do dziś historię Olgi i Otta, i żywię szczerą nadzieję, że doczekamy się wznowionych wydań tej serii (w całości!). Tym czasem przyszła jednak pora na zapoznanie się z nowym cyklem… Przed Wami Sztylet rodowy!

Jest to historia grupy królewskich posłańców, którzy pod dowództwem arystokratycznego kapitana armii królewskiej wyruszają w podróż po kraju, aby sprawdzać dokumentację podatkową. Raczej mało intrygujące zadanie, prawda? Jaka płaca, tacy pracownicy. Co zrobić, skoro skończyła się wojna i wszelkie nadzieje na wielką karierę i chwałę legły w gruzach? Trzeba się gdzieś zaczepić, aby jakiś grosz wpadł do pustej kieszeni. Sześcioosobowa drużyna pokonuje wszelkie trudności spotkane na drodze, a nie jest ich mało. A przed nimi jeszcze więcej niespodzianek… niekoniecznie pozytywnych.

„-Dlatego, że jestem uzdrowicielem, idioto! – ryknął. – Mam ratować zdrowie i życie, a nie umieć się bić! Gdyby ktoś z mojego Płatka się dowiedział, jak mnie potraktowałeś, posiekaliby Cię na plasterki, napawając się twoimi cierpieniami!
-A ja myślałem, że elfy lubują się w pięknie. – Troll uśmiechnął się złośliwie.
-Cierpienie też może być piękne – zauważyłam.”

Aleksandra Ruda jest mistrzynią w tworzeniu postaci! Każdy jej bohater jest tak bardzo realistyczny, że po prostu ciężko przejść obok nich obojętnie. W tej magicznej szóstce mamy pełnię barw jeżeli chodzi o osobowości. Główną bohaterką, jak i narratorką powieści, jest Mila, córka bogatego kupca, która koniecznie chciała iść na wojnę i wykorzystać szybko zrobiony kurs magiczny. To znakomita mediatorka, dziewczyna, która zawsze znajduje dyplomatyczną odpowiedź, ale i nie boi się bronić własnego zdania. Twardo stąpa pod ziemi, ale prawda też taka, że mało wiemy o jej przeszłości. Wokół niej panuje nutka tajemnicy, jakby sama Mila, a nie tylko autorka, coś przed nami ukrywała. Nie ukrywam, że po całej lekturze mam swoją wizję, ale nie będę Wam nic zdradzać!

Na następny rzut idzie zakochany w niej troll. Tak, troll! W sumie już się przyzwyczaiłam, że każdy autor ma swoją własną wizję tych istot i choć ciężko optycznie mi jest wyobrazić sobie Dranisza, tak z charakteru jest po prostu przeuroczy! Jasne, to taki twardy kawał chłopa, ale przy tym wszystkim jaki wrażliwy i broniący swojej „narzeczonej”! Mięśniak o wielkim sercu – tak bym go mogła określić. Moim ulubieńcem jest jednakże elf-uzdrowiciel, Daezael. Elf z depresją. Elf pełen ironii i sarkazmu, który stracił wiarę w piękno i chęć do życia. Jego postać jest przekomiczna i to właśnie jego wypowiedzi najczęściej wywoływały u mnie salwy śmiechu. Mamy jeszcze Percivala, krasnoluda, który zupełnie nie pasuje do swojej rasy – jest typowym maminsynkiem, który boi się własnego cienia. Tisa – chłopczyca, na swój sposób irytująca, ale beznadziejnie zakochana i zaślepiona – można jej wybaczyć. No i Jaromir Wilk, kapitan… Facet stanowczy, konkretny i… zimny. Całkowicie wyprany z emocji, w relacjach z ludźmi (i innymi stworami) przydałoby mu się szkolenie, ale mimo wszystko ma w sobie coś pociągającego.

„-A co, coś go boli? – odrzekł elf nieuprzejmie, nie ruszając się ze swojego posłania.
-Dusza go boli.
-Dobrze, w takim razie amputujemy.”

Akcja toczy się tempem umiarkowanym i choć stale się coś dzieje, to zbytnich fajerwerków nie ma. Jednakże z pewnością nie można się przy lekturze tej pozycji nudzić, bo czyta się ją wyśmienicie, z lekkością, pasją i przyjemnością. To taka pozycja, która pobudza wyobraźnię. Jest napisana bardzo barwnym i plastycznym językiem, za który również uwielbiam Aleksandrę Rudą. Ta kobieta znakomicie operuje humorem sytuacyjnym, który jest największą zaletą tej książki. Oczywiście nie jest to jakaś banalna historyjka, w której nie ma głównego celu – ten na pewno każdy czytelnik zauważy, zacznie snuć domysły i zrozumie, że Sztylet rodowy to intrygujący wstęp do nowej serii.

Ta książka jest naprawdę świetna! To zarówno kawał dobrej lektury (choć raczej z tych lżejszych), jak i doskonała rozrywka i przygoda. Ogromnie się cieszę, że miałam okazję się z nią zapoznać i nawet nie wyobrażacie sobie tego, jak bardzo moja dusza pragnie kontynuacji! Tutaj i teraz! Z taką ekipą nie można się nudzić! W ciemno mogę sięgać po każdą kolejną książkę tej autorki – wiem, że się nie zawiodę.

„Miłość – to tak, jakby ci nagle wyrósł ogon. Najpierw Ci niewygodnie i nie wiesz co z nim począć, a potem przywykasz i już nawet nie wiesz, jak do tej pory żyłeś bez ogona.”

Za egzemplarz serdecznie dziękuję:

Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...