"Przebudzenie labiryntu" - Rainer Wekwerth

 
 
 
Data wydania: 03.06.2015
Tytuł oryginału: Das Labyrinth erwacht
Tłumacz:  Aldona Zaniewska
ISBN: 978-83-280-2079-5
Wymiary: 135 x 202 mm
Strony: 352
 Cena: 34,99 zł
Seria: Labirynt #1







To tylko gra…

Grupa nastolatków budzi się w obcym dla siebie świecie. Nie wiedzą kim są i w jaki sposób tam trafili. Otrzymują informację, że mają trzy dni na dotarcie do bram, które przeniosą ich do kolejnego poziomu. Droga jest pełna pułapek i niebezpieczeństw, a ich własne lęki stanowią największe zagrożenie. Jednak nie to jest najgorsze… ich jest siedmiu, a bram tylko sześć. Jedna osoba będzie musiała zostać. Na każdym kolejnym etapie sytuacja będzie się powtarzać, więc wygra tylko jedna osoba. Mimo wszystko postanawiają połączyć siły, aby przetrwać. Jest to jedyne słuszne rozwiązanie, bowiem każdy z osobna zginąłby już na samym początku.

„Przebudzenie labiryntu” – co Wam przypomina ten tytuł? Mnie na myśl od razu przychodzi wspaniała trylogia Jamesa Dashnera, „Więzień labiryntu”. Czy bałam się powtarzalności? Oczywiście, że tak! Prawdopodobnie w takich chwilach u każdego czytelnika pojawiają się wątpliwości i obawy. Nikt z nas nie lubi schematów i powielania tych samych pomysłów, co chwilami może już podlegać pod plagiat. Jednak czy „Przebudzenie labiryntu” faktycznie przypomina twórczość Jamesa Dashnera?

Początkowo tak i to w ogromnym stopniu! Poczułam lekki niesmak już na pierwszej stronie, bowiem było to istne deja vu! Jeden z uczestników „gry” budzi się nagle w nieznanym lesie, nie pamięta kim jest, jak się tam znalazł i jak ma na imię. Po wzięciu kilku głębokich oddechów jest w stanie wypowiedzieć swoje imię. Celem jest wydostanie się z tego miejsca, a wszystko wskazuje na to, że ktoś się nimi bawi i obserwuje każdy ich ruch. Samo słowo „labirynt” w tytule wskazywało na to, że grupa będzie musiała odnaleźć wyjście. Jednak świat stworzony przez Rainera Wekwertha nie przypomina typowego labiryntu. Jest to bardziej połączenie areny z „Igrzysk śmierci” z motywem odnalezienia wyjścia z tej sytuacji, co mimo wszystko przypomina fabułę „Więźnia labiryntu”. Do tego wszystkiego dochodzą portale, które przenoszą ich do kolejnego świata – to z kolei przypomina mi wiele gier komputerowych.

Fabuła jest na swój sposób intrygująca, jednak niekoniecznie zachęca do dalszej lektury. Owszem, czytelnik jest ciekawy, komu nie uda się przejść do następnego etapu i dlaczego, ale same wydarzenia, które rozgrywają się podczas wyprawy całej grupy są dosyć przewidywalne. Wszelkie utrudnienia czy kombinacje ze strony bohaterów są dosyć logiczne, co z jednej strony jest plusem tej powieści, ale z kolei brak zaskakujących zwrotów akcji zdecydowanie nie pomaga jej się wybić na rynku wydawniczym. Owszem, nie brakuje tutaj realizmu i powagi sytuacji, jednak mimo wszystko nie byłam w stanie stać się częścią tej historii. Zabrakło mi tutaj porządnej intrygi i tajemnicy, a także scen, w których napięcie wzbijało by się na wyżyny. Autor zdecydowanie mógł stawiać bohaterów w bardziej mrocznych i niebezpiecznych sytuacjach, bowiem miał ku temu doskonałe warunki, a odpowiednia dynamika akcji również dodałaby tej powieści charakteru.

Mimo wszystko Rainer Wekwerth dobrze poradził sobie z kreacją bohaterów. Poznajemy siedmiu uczestników gry, a każdy z nich to zupełnie inna osobowość. Doskonale widać, kto stanowi największe zagrożenie, kto tylko stwarza pozory bycia miłym, a kto jest na tyle słaby, że od razu można go spisać na straty. Mimo że te dzieciaki podejmują współpracę, to w każdym z nich kotłuje się chęć przetrwania. Jedni z nich są bardziej egoistyczni niż drudzy, co przejawia się chociażby w ich bezwzględności. Gdy ludzie znajdują się w podobnej sytuacji, uruchamiają się w nich pierwotne instynkty, które nie zwracają uwagi na wyrzuty sumienia czy jakąkolwiek moralność. Liczy się przetrwanie.

„Przebudzenie labiryntu” to książka ciekawa, aczkolwiek powielająca schematy i zdecydowanie zbyt mało skomplikowana. Przyznaję, że ma w sobie ciekawe i godne uwagi elementy, jednak w dużej mierze zostają one ukryte za zniechęcającymi mankamentami. Historia miała w sobie ogromny potencjał i można było tutaj pięknie manewrować emocjami czytelnika, rozbudzać jego ciekawość i sprawić, że stanie się jednym z bohaterów. Być może przeczytałam już zbyt wiele tego typu powieści, aby w tej dostrzec coś więcej. Naprawdę zabrakło tutaj wielu elementów, aby mogła ona konkurować z „Igrzyskami śmierci” czy „Więźniem labiryntu”. Bezpiecznym będzie uznanie ją za powieść przeciętną.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję:

 

Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...