Z życia książkoholika: Moj wolny czas #1

Nie samymi książkami człowiek żyje? No tak... brzmi trochę strasznie, ale taka prawda. Kocham książki i nie wyobrażam sobie dnia bez przeczytania kilku rozdziałów. Mając wolny dzień, moją pierwszą myślą po przebudzeniu jest to, że cały dzień mogę poświęcić na czytanie. Ale czy na pewno? 

Nie ukrywam, że książki wypełniają jakieś 75 % mojego wolnego czasu, jak nie więcej. Wiąże się to nie tylko z czytaniem, ale również z pisaniem recenzji, prowadzeniem kilku fanpage'y na FB czy też przeglądaniem blogosfery. Mam to szczęście, że bardzo szybko pochłaniam strony, więc mogę wyrobić dobrą normę dzienną. Jednak co z tymi pozostałymi 25%? Na co je poświęcam? Na wiele rzeczy, a jedną z nich jest... yoga!

Swoją przygodę z yogą rozpoczęłam w styczniu 2014 roku, a więc mam za sobą już ponad dwa lata praktyki. Uważam, że naprawdę daleko zaszłam, choć wiem, że jeszcze długa droga przede mną, aby osiągnąć to, czego pragnę.

Nie praktykuję po to, aby chwalić się przecudownymi zdjęciami, na których robię wygięcia i dziwne rzeczy, choć nie ukrywam, że są one piękne i sama lubię siebie na nich oglądać. Cel mojej praktyki jest jednak zupełnie inny...

Zaczęłam chodzić na zajęcia jogi po to, aby poradzić sobie ze stresem i nerwicą lękową. Nic nie było w stanie mi pomóc, łącznie z lekami. A joga okazała się być złotym środkiem na wszystko! Nie tylko na ukojenie nerwów, ale również na astmę czy bóle kręgosłupa. Nigdy nie zapomnę uczucia, które towarzyszyło mi w drodze powrotnej do domu po pierwszych wspólnych zajęciach! Dodatkowo trafiłam na naprawdę wspaniałych ludzi, z którymi jogiczne wyjazdy były czymś wspaniałym!

Joga uczy wsłuchiwania się w swoje ciało, wycisza umysł i sprawia, że stajemy się szczęśliwi. Podobnie jak każda aktywność fizyczna, bo wtedy organizm zaczyna wytwarzać endorfiny. Joga jest jednak dla mnie najlepszym wyborem i całkowicie się w niej odnajduję! Dzięki niej wzmocniłam ciało, chociaż dużo pracy jeszcze przede mną... zawsze wolę iść w rozciąganie i wygięcia, ponieważ jestem bardzo elastyczna i przychodzi mi to z łatwością - uwaga, elastyczność bywa przekleństwem!

Pomijając wszelkie wpływy na samo ciało, pozostaje jeszcze wpływ na umysł i osobowość. Dzięki jodze jestem w stanie kontrolować napady paniki - to niesamowite, ale naprawdę jestem spokojniejsza, rzadziej wybucham i mało co potrafi mnie porządnie wyprowadzić z równowagi. Potrafię słuchać potrzeb swojego ciała, potrafię się wyłączyć i skupić na chwili obecnej... Efekt są niesamowite, naprawdę! Człowiek staje się bardziej pewny siebie i rozkwita. Myślę, że u każdego zmiany zachodzą w innym tempie, ale zawsze łączy je sporo podobieństw.

Bardzo często słyszę mylne pojęcie, że jak się praktykuje jogę to właściwie tylko się siedzi albo leży i nic nie robi... Nic bardziej mylnego! Zaufajcie mi, że jest to ciężka praca, wymagająca dyscypliny, samozaparcia, czasu, cierpliwości i konsekwencji. Przez pierwsze 6-7 miesięcy praktykowania 3 razy w tygodniu nie byłam w stanie się pozbyć zakwasów... Poniedziałek - zajęcia. Wtorek zakwasy, środa rano zakwasy powoli zanikają, a wieczorem znowu zajęcia... i tak w kółko. Jednak było warto! Do tej pory - mimo dwóch lat stałej praktyki - miewam czasami zakwasy, zwłaszcza jak sobie trochę poszaleję na macie. 

Co jeszcze ulega zmianie? Sposób odżywiania - zawsze lubiłam prowadzić zdrową dietę, ale teraz jest mi po prostu słabo na samą myśl, że miałabym się zatruwać fast-foodem czy innym świństwem. Owszem, zjem czasami parę czipsów czy pizzę, ale wierzcie mi, potem pluję sobie w twarz przez kilka dni i sięgam po coś takiego coraz rzadziej. Inaczej zaczyna się również postrzegać swoje otoczenie.

A tak z zabawniejszych rzeczy... zmienia się szafa! Wiecie ile mam strojów do jogi? A to nowy top, a to nowe leginsy... O! A takiego wzoru jeszcze nie mam. A może jakieś skarpetki do jogi? A nowa mata? O koniecznie, przecież dwie to za mało... A jakaś koszulka z motywem jogi? A może kostki i pasek w nowym kolorze? Tak to już bywa, gdy człowiek się od czegoś uzależnia... ale akurat takie uzależnienie to samo zdrowie!
Coś jeszcze? Tak... chwilami budzę się rano w dziwacznych pozycjach - ostatnio w szpagacie, przytulałam się do własnej nogi. No i bywa, że znajomi często się ze mnie śmieją jak siedzimy w jakimś barze czy knajpie... coś na zasadzie: "Tak, jeszcze bardziej się na tym krześle poskładaj!". 

Powiem Wam szczerze, że nie wyobrażam już sobie życia bez praktykowania jogi. Ciało samo się domaga, aby wskoczyć na matę, umysł również. I wierzcie mi, wymówki w stylu "aaa ja nie jestem rozciągnięta, to nie dla mnie" są do bani! Nie trzeba być rozciągniętym, aby praktykować jogę. Trzeba po prostu chcieć! :)








Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...