"Skończ z tymi wampirami!" - czyli gusta i guściki



Czy pamiętacie pierwszą książkę, od której zaczął się Wasz książkoholizm? Ja pamiętam. Była to „Naznaczona” autorstwa P.C. Cast i Kristin Cast. Stąd mój wielki sentyment do powieści tego typu. Jednak fakt, iż bardzo często sięgam po powieści o wampirach, wilkołakach, czarownicach czy kosmitach nie wiąże się tylko z tym, że mam w sobie sentyment do tego typu opowieści. Taki jest po prostu mój gust czytelniczy i mimo że „Naznaczoną” przeczytałam w pierwszej klasie liceum, a teraz jestem już na etapie końcowym studiów, to wciąż lubię zaczytywać się w książkach o paranormalnych istotach czy magicznych światach. Owszem, jeżeli jest to powieść młodzieżowa to bywa z tym różnie – czasami nie jestem już w stanie się w takich pozycjach odnaleźć. Jednak historie osadzone w takiej tematyce zawsze będą mnie fascynować. Niezależnie od tego czy jest to chwilowa rozrywka czy high fantasy. 

Owszem, sięgam również po powieści innego typu – najczęściej są to kryminały, horrory i sensacja. Właściwie czytam wszystko, poza literaturą obyczajową – to zupełnie nie moja bajka. Jednak nie raz usłyszałam już słowa, że powinnam skończyć z „badziewnymi książkami dla rozmarzonych nastolatek” i wziąć się za coś porządnego. I wiecie co? Całkowicie tego nie rozumiem! Przecież każdy ma swój własny gust czytelniczy. Zawsze uważałam, że ludzie czytający książki nie rzucają podobnymi hasłami… Są w stanie zrozumieć to, że każdemu ma prawo podobać się coś innego. A tu jednak… czytasz książki o upadłych aniołach? O elfach i czarownicach? O nastolatkach zakochujących się w wilkołakach czy wampirach? Przygotuj się na to, że zostanie Ci przypięta łatka… przyzwyczaj się do tego, że będziesz słyszeć teksty, że czytasz badziewia i gnioty. I nikt nie przejmie się tym, że jest coś takiego jak urban fantasy, gdzie bohaterki wcale nie są nastolatkami, a fabuła bywa nieziemska! (Niesamowite, prawda? Jak się okazuje książki o wampirach nie skupiają się tylko na szesnastolatkach).

Nigdy nie zrozumiem jeszcze jednej rzeczy – jak można oceniać książkę bez zapoznania się z nią? Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że niektóre opisy są już na tyle rozbudowane (albo wręcz przeciwnie), że w naszym mózgu pojawia się pewien schemat myślenia – „aaa znowu coś płytkiego, będzie nuda”, „kolejny schemat, to już było”. To całkowicie normalne i spotyka każdego czytelnika, ale czy bylibyście w stanie od razu tę książkę przekreślić i powiedzieć, że jest zła, okropna i nawet nie warto się z nią zapoznać? Nazwać każdą kolejną nowość wydawniczą gniotem? Ja nie. Owszem, może mnie nie ciągnąć do niektórych powieści i wtedy po prostu przechodzę obok nich obojętnie, ale nie wypowiadam się na ich temat. Jakim prawem, skoro nawet ich nie przeczytałam? Nie ocenia się książki po okładce i po opisie, tylko po tym, co ma w środku. Przeczucia to jedno, a wyrażanie opinii to drugie. Wiem, że im więcej człowiek czyta tym mniej książek jest w stanie wprawić w stan euforii, ale nie popadajmy w paranoję.

A czy Wy spotykacie się z podobnymi sytuacjami? Czy kiedykolwiek ktoś powiedział Wam tekst w stylu „Skończ w końcu z tymi wampirami?!” „Przestań czytać te żałosne dystopie i zajmij się czymś poważnym!”? Czy znacie ludzi, którzy oceniają i negują książki mimo że nawet się z nimi nie zapoznali?

Komentarze

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...