„Wina Gwen Frost” to czwarty tom przygód nastoletniej
cyganki, która została wybrańcem Nike. Dzień, w którym Gwen przybyła do
Akademii Mitu to dawne dzieje. Teraz wszystko wygląda inaczej. Tym razem nie
tylko żniwiarze uwzięli się na Frostównę, ale również Protektorat. Gwen została
oskarżona o pomoc żniwiarzom w uwolnieniu Lokiego z więzienia. Plotki te
sprawiają, że cała szkoła zaczyna prześladować Gwen, ją czeka proces, zostaje
jej przydzielony strażnik, który nie spuszcza jej z oka choćby na sekundę, a co
najgorsze – rozprawę przeciwko niej przeprowadzi Linus Quinn, ojciec jej
ukochanego Spartanina. I zaufajcie mi, żadne sentymenty nie wchodzą tutaj w
grę.
Przyzwyczaiłam się do tego, że uczniów Akademii mitu
prześladują żniwiarze i przychodzi im staczać wiele potyczek w obronie własnej,
co po części stało się jednym z wiodących motywów tej serii. Tym razem wszystko
wygląda nieco inaczej – motyw przewodni to proces Gwen, który okazuje się być
bardzo ciekawym wydarzeniem, a dodatkowo – autorka potrafi zaskoczyć nas jego
przebiegiem. Intryga goni intrygę, a Loki ma swoich szpiegów wszędzie. Z czasem
czytelnikowi układa się wszystko w głowie niczym puzzle – zbieramy drobne
fragmenty, aby w końcu ułożyć całość i odkryć prawdę. Przyznaję, że fabuła
czwartego tomu bardzo mi się podobała, choć dla Gwen wiele momentów było po
prostu beznadziejnych. Dziewczyna znalazła się w sytuacji bez wyjścia i
wiedziała, że może stracić wszystko – łącznie z życiem.
Styl pani Estep nadal jest lekki i młodzieżowy. Przygody
bohaterów śledzi się z zapartym tchem, a czytanie to istna przyjemność. W tej
części chyba najbardziej widoczne było to, że autorka przemyślała całą historię
od początku do końca i potrafi powiązać ze sobą wydarzenia z poprzednich tomów.
Rozwinął się również wątek romantyczny z czego bardzo się cieszę. Zawsze
kibicowałam głównej bohaterce i od początku połączyła nas jakaś więź. Nie
ukrywam, że były tutaj momenty, które mnie wzruszyły i sprawiły, że serce
podeszło do gardła, łzy spływały po policzkach, a w głowie pojawiały się różne wizje
– nie zawsze te kolorowe. No i nie da się ukryć, że pojawia się tutaj również
piękne uczucie jakim jest przyjaźń i oddanie.
Członkowie Akademii mitu to osoby honorowe i odważne.
Wiedzą, co ich czeka. Wiedzą, że nie da się uniknąć wojny, ale mimo młodego
wieku nie poddają się. Wydawałoby się, że adrenalina ich napędza. Wielu z nich
nie da się nie lubić, chociażby Daphne, która potrafi tak przygadać, że inni
się zamykają, a czytelnikowi pojawia się na ustach uśmieszek. Wątek
mitologiczny jest nadal bardzo dobrze poprowadzony i pojawia się kilka nowych
artefaktów oraz informacji. Niesamowity okazał się motyw ze żmiją Maat, ale nie
będę Wam zdradzać szczegółów – być może właśnie nawiązanie do mitologii
przekona Was do sięgnięcia po tę serię.
Książka jest naprawdę bardzo przyjemna w odbiorze, a ja
cieszyłam się ogromnie z ponownego spotkania z bohaterami. Mimo pewnej
schematyczności, która przejawia się w podobnym przebiegu każdego tomu –
intryga, zdrada, walka, ucieczka – seria ta ma w sobie nieodparty urok i coś,
co przyciąga. Autorka jednak potrafi wprowadzić nieco chaosu, zaskoczenia i
napięcia, które pobudzają ciekawość czytelnika. Ciągle brakuje tutaj jednak
takiego jednego wielkiego „wybuchu”, który pozostawiłby nas w niepewności,
jednak mam nadzieję, że finał przygód Gwen Frost będzie fenomenalny i na długo
pozostanie w mojej pamięci. Książka ta ma sporo zalet, które przykrywają drobne
minusy. Pewne mankamenty nie były w stanie po prostu przykuć na dłużej mojej
uwagi, bo naprawdę pokochałam historię Gwen i jej przyjaciół.
Jest tutaj nieco przewidywalności, ale także kilka elementów
zaskoczenia – te dwa przeciwstawne zjawiska przeplatają się ze sobą, podobnie
jak schematyczność i nowe wizje autorki. Powstaje swego rodzaju równowaga, a
książkę czyta się przyjemnie i lekko. Historia wciąga, a gdy naprawdę mocno się
w nią zagłębimy to poczujemy przypływ emocji i odczuć takich jak strach,
miłość, oddanie, niepewność i zranienie. Seria Jennifer Estep ma w sobie
niezaprzeczalny czar, który przykrywa wszystkie drobne mankamenty, bo nadal ma
się ochotę sięgnąć po kolejne części. Pozostaję wierną fanką tego cyklu i
czekam z niecierpliwością na tom piąty, a potem na wielki finał!
Za egzemplarz serdecznie dziękuję:
Myślę, że ta seria mogłaby mi się spodobać. Jeszcze nie czytałam żadnej z części, ale niedługo zabiorę się za pierwszą :)
OdpowiedzUsuńim-bookworm.blogspot.com
Już wiele dobrego czytałam na temat tej serii, a teraz Ty także ją chwalisz. Kusisz...
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że to tak dobra seria. Widziałam recenzje na blogach, ale jakoś z rezerwą podchodziłam do tych powieści, a teraz przyznam, że mnie zainteresowałaś :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, co się dalej wydarzy. Jestem dopiero przy trzeciej części, ale jakoś entuzjazm do czytania zmalał. Druga część była dla mnie okropna, nie wiem, czy będę czytać dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Szkoda, że to część serii, gdyż na razie nie mam czasu na rozpoczynanie nowych cykli, bo muszę nadrobić zaległości z pozostałymi, które zaczęłam, a nie skończyłam.
OdpowiedzUsuńPowieść leży już na stosie książek z biblioteki i czeka aż ją przeczytam, ale jestem nastawiona pozytywnie, bo o ile dwie pierwsze części mnie nie porwały jakoś specjalnie, to trójka już była świetna, pełna akcji, a o czwórce słyszę same dobre opinie, włącznie z twoją. ;) Logana co prawda nadal nie cierpię, strasznie irytuje mnie ta postać, ale choćby dla Daphne, serię będę czytać dalej. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry
Oj niestety zupełnie nie ciągnie mnie do tej serii...
OdpowiedzUsuńMnie również. Kiedyś miałam nadzieję na lekturę, ale ostatnio wkurzają mnie podobne książki, więc tym bardziej sobie odpuszczę :)
UsuńMnie się już znudziło i raczej nie przeczytam końcówki :-)
OdpowiedzUsuńW chwili obecnej jakoś nie mam ochoty na czytanie tej serii.
OdpowiedzUsuńDreams okładki ma ładne ;) Nie mówię tej serii stanowczego nie, ale na chwilę obecną się z nią nie zapoznam.
OdpowiedzUsuń