"Bransoletka z kości" - Kevin Crossley-Holland

http://ksiegarnia.bellona.pl/index.php?c=fut&bid=6855&page=1

„Bransoletka z kości”… światowy bestseller, który wyszedł spod pióra mistrza fantasy – Kevina Crossley-Hollanda. Wstyd, że nie znam tego autora? Jeśli tak to właśnie to nadrobiłam i sięgnęłam po pierwszą cześć Sagi o Wikingach. Wraz z niespełna piętnastoletnią Solveig z rodu Wikingów wyruszyłam w daleką podróż, podczas której przemierzałyśmy Europę z początku II tysiąclecia. Nasza wyprawa nie była usłana różami i nie obfitowała w pałacowe wygody, ale myślę, że Solveig to nie przeszkadzało…

Gdy otworzymy książkę to pierwsze, co rzuci nam się w oczy to spis postaci, których jest dosyć sporo oraz mapa. Wydawałoby się, że to typowa mapka, jaką można spotkać w wielu książkach fantasy, ale tutaj mamy do czynienia z dobrze znanymi nam nazwami: Polska, Dania, Irlandia, Jerozolima… W pierwszej chwili nie byłam pewna, czy jest to powiązanie historii z fikcją literacką, czy może jednak faktycznie jest to prawdziwe odwzorowanie Europy z dawniejszych czasów. I wiecie co? Nadal nie jestem pewna – historykiem nigdy nie byłam, ale ta opowieść ma w sobie pewną magię, która zdecydowanie umiejscawia ją gdzieś pomiędzy fikcją a rzeczywistością. Jednakże dzięki tej mapie możemy zobaczyć, w jak daleką drogę udała się Solveig.

Podczas tej podróży napotykamy całe mnóstwo różnych osób. Jedni są przyjaźni, inni nieco mniej… Jednak Solveig jest dziewczyną, która idzie w zaparte – nic jej nie zniechęci do dalszej podróży, bowiem jej cel jest wart wielu wyrzeczeń. To niesamowite, jak ta młoda dziewczyna wierzy w siebie i w to, że jej się uda. Jednak ciężko było mi się z nią zżyć, być może ze względu na trzecioosobową narrację. Może w tym przypadku lepszym zabiegiem byłoby poznawanie historii z punktu widzenia tej młodej dziewczyny, dzięki czemu można by poznać ją nieco lepiej, bowiem jedyne cechy, które dostrzegłam to faktycznie wiara w sukces i hart ducha.  Podobnie sprawa ma się z pozostałymi bohaterami – jest ich sporo, ale żaden nie zapadł mi w pamięć. Rozumiem, że w takiej podróży można spotkać wiele osób, więc zrozumiały jest fakt tak sporej liczby postaci, ale zabrakło mi wyrazu w każdej z nich.

Problem miałam również z wyobrażeniem sobie książkowego świata, a to zdarza mi się bardzo rzadko. W pewnym stopniu widziałam każdą przygodę Solveig, ale nie w takim stopniu, jak bym chciała – były to zaledwie zarysy miast, statków, lądów. W przypadku takich historii lubię dokładne i wyczerpujące opisy, dzięki którym mogę pobudzić swoją prawą półkulę mózgu. Tutaj czuję wybitnie niedosyt, a szkoda, bowiem Wikingowie zawsze mieli w sobie coś, co mnie intrygowało i z chęcią zapoznałabym się z książką, która umożliwi mi poznanie ich świata. Trochę za mało Wikingów w Wikingach. Podróż, w którą wyruszamy wraz z Solveig nie jest łatwa, ale jak na mój gust przebiegła zbyt szybko. Osobiście rozbiłabym tę powieść na dwie i bardziej rozbudowała wiele wątków, aby czytelnik faktycznie mógł przeżyć niesamowite przygody.

Akcja toczy się tempem umiarkowanym, ale nigdzie nie zabawiamy na dłużej – a szkoda. Napięcia nie doświadczyłam żadnego, podobnie jak emocji. Zabrakło mi tutaj głębi, która nadałaby historii i bohaterom wyrazu. Autor posługuje się prostym językiem, który wraz z lekką i nieskomplikowaną fabułą sprawia, że jego powieść czyta się bardzo szybko. Liczy ona sobie około 330 stron, więc spokojnie można się przysiąść i zapoznać się z nią w jeden wieczór. Muszę też poruszyć kwestię graficzną okładki – jest naprawdę klimatyczna i gdyby podobna atmosfera panowała w książce, byłoby znakomicie. Niestety niezbyt ją odczułam. Ale to zapewne dzięki okładce moja wyobraźnia pobudziła się choć trochę.

„Bransoletka z kości” nie jest całkowicie złą lekturą – myślę, że po prostu nastawiłam się na coś zupełnie innego, a hasło „mistrz literatury fantasy” jeszcze bardziej to pogłębiło. Jednakże jestem przekonana, że znajdą się osoby, którym książka przypadnie do gustu. Ma w sobie potencjał i może zaciekawić czytelnika, ja po prostu miałam jej nieco inną wizję. Jednak myślę, że osoby początkujące w tym typie literatury powinny się z nią zapoznać, bo być może znajdą tutaj coś dla siebie. Jeżeli o mnie chodzi to po pewnym czasie traktowałam ją wybitnie jako lekką, odstresowującą lekturę, przy której nie muszę za dużo myśleć. Nadal mam trochę sprzeczne odczucia, bo z jednej strony widziałam w niej pewne plusy i potencjał, a z drugiej czuję rozczarowanie. Pojawia się więc również problem z adekwatną oceną… może tak 5/10?

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu:


Komentarze

  1. Miałam na nią wielką ochotę, ale teraz jakoś mi minęła :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja niestety też nie poznałam twórczości tego pisarza - niestety ta pozycja mnie nie kusi - więc poznanie jego pióra dalej się odwlecze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam książki o Wikingach, ale tylko te dobre. Odnośnie do ,,Bransoletki z kości" mam mieszane odczucia.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja chyba tym razem spasuję, bo nie czuję się przekonana :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nadal mam ochotę na tą powieść i czekam na swój egzemplarz - może mi się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fabuła jakoś mnie nie zaciekawiła.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tytuł jak i okłądka niesamowicie przyciągają, ale mój zapał lekko ostygł, gdy zaczęłam czytać Twoją recenzję. Raczej odpuszczę.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mimo wielu minusów, coś mnie przyciąga do tej książki, więc chyba sama będę musiała się przekonać, czy jest dobra, czy nie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zastanawiałam się nad tą książką, a teraz mi przeszła ochota na jej czytanie. Nie mam ochoty tracić na nią swojego czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  10. w klimacie wikingów wiernie śledzę o nich serial, ale czy ta książka miałaby szanse podbić moje serce - mam mieszance uczucia.

    OdpowiedzUsuń
  11. Tym razem, chyba się nie przekonam do tej książki. :P
    Zapraszam Cię na rozdanie! :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. klimatycznie o wikingach :) coraz popularniejszy ten temat się robi :) zapewne ma w tym swój udział serial :) myślę że bym przeczytała :) mój kolega się pasjonuje wikingami w książkach, podpowiem mu ten tytul

    OdpowiedzUsuń
  13. Mi się raczej nie spodoba, więc sobie daruję :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja za to wolę narracje trzecioosobową. Jakoś lepiej mi się wtedy zżyć z bohaterami, poznać ich dość obiektywnie.
    Sama książka nie przykuła mojej uwagi, chociaż temat Wikingów jest dość modny w ostatnim czasie. Myślę, że wolę poświecić czas na coś ciekawszego.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Myślę, że mimo wszystko dam tej lekturze szansę.

    OdpowiedzUsuń
  16. Na początku myślałam, że to będzie coś wybitnego. Może poszukałabym w bibliotece, bo boję się wydania pieniędzy w błoto.

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Historycznie dobrze osadzona. Fabułę da się wytrzymać. Zgadzam się, że trochę za krótka, jak na tak daleką drogę... Ale można czytać wolniej ;-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze :)

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...