Graham Masterton bardzo szybko dostał się na moją listę ulubionych autorów. Jego książki mają w sobie coś, co bardzo mi odpowiada. Działają na psychikę, poruszają mnie, a podczas czytania targają mną sprzeczne emocje. Bardzo zżywam się z większością jego historii, chociaż jedne trafiają do mnie bardziej, drugie mniej – normalna sprawa, nawet w przypadku naszych naj autorów. Jednak jeden element zawsze pozostaje taki sam – książki Mastertona czytam z ogromnym zapałem i z wielką przyjemnością.
Z rzeki przepływającej przez Londyn – Tamizy – zostają wyłowione okaleczone zwłoki młodej dziewczyny. Policji udaje się ustalić jej tożsamość, jednak sprawa jest bardzo zagmatwana. Nikt bowiem nie wie, gdzie Julia Windward podziewała się przez ostatnie dziesięć miesięcy, nawet jej rodzina. Jednak jej brat – Joshua – wraz ze swoją dziewczyną – Nancy – przylatują z Ameryki do Londynu chcąc dopaść tego, go zabił Julię. W toku śledztwa okazuje się, że na pozór nic nie znacząca rymowanka dla dzieci jest kluczem do rozwiązania całej sprawy.
Wiecie, pan Masterton po raz kolejny potrafił mnie zadziwić. Tym razem wplótł w fabułę coś, co osobiście uwielbiam – motyw światów równoległych. Ciekawa interpretacja wierszyka dla dzieci, który jest najważniejszą wskazówką dla Josha. Znakomita realizacja tego wątku sprawia, że czytelnik nie ma najmniejszego problemu w połapaniu się, jak działają tajemnicze „drzwi” to innego świata, a także jakie zasady w nim panują. Może nawet powinnam napisać „w nich”, bowiem jest ich znacznie więcej – podobno nieskończenie wiele. Prowadzenie śledztwa, które właściwie ma związek z dwoma różnymi miejscami, mimo że nadal wszystko toczy się w tym czy innym Londynie, do łatwych rzeczy zdecydowanie nie należy. A jednak Josh nie daje za wygraną!
Akcja powieści nie pędzi może na łeb, na szyję, ale z pewnością nie pozwala czytelnikowi zasnąć czy się znudzić lekturą. Właściwie każda strona i każde wydarzenie odgrywają swoją rolę, więc nie można ich zbagatelizować. To właśnie charakteryzuje tę książkę – dopracowanie i logiczny przebieg fabuły. Wraz z każdym rozdziałem rozbudza się nasza ciekawość – dlaczego młode dziewczyny znikają bez śladu, no i dlaczego są pozbawiane organów wewnętrznych? Kto za tym stoi i z czym to jest związane? Głównie to sprawia, że przewracamy kartkę za kartką, nie patrząc na upływ czasu. Człowiek z natury jest istotą ciekawską, a rozwiązanie tej zagadki otrzymujemy dopiero na sam koniec.
Pomysł na różne wizje „alternatywnego” Londynu uważam za znakomity i dobrze wykonany. Ciekawą rzeczą są również postacie Zakapturzonych, które stale przewijają się we wszystkich wydarzeniach. Znaleźć tutaj można elementy rosnącego napięcia, przypływu adrenaliny i nawet grozy – głównie sprowadza się to oczywiście do scen tortur, pogoni i zabójstw. To właśnie lubię w książkach Mastertona – nie oszczędza on swoich bohaterów i tak naprawdę aż do samego końca nie możemy być pewni, co im się przydarzy. Nawet nie możemy być pewni, czy przeżyją. Dodatkowo opisy są rzetelne i dokładne, więc domyślam się, że osoby o słabych nerwach momentami mogą się kiepsko poczuć. Ja osobiście jeszcze bardziej podsyciłabym kilka scen, ale to już raczej „zboczenie czytelnicze” – zawsze mam w takich sprawach niedosyt.
„Strażnicy piekła” to jedna z lepszych pozycji, które wyszły spod pióra Grahama Mastertona. Książka jest przemyślana i dopracowana – od początku do samego końca. Czyta się ją lekko, szybko i przyjemnie, mimo że to połączenie horroru i sensacji. Uwielbiam tego autora za oryginalne pomysły i umiejętność doskonałego ich oddania, dzięki któremu czytelnik całkowicie może się przenieść do wykreowanego przez pana Mastertona świata. Chociaż nie jestem pewna, czy w każdej scenie chciałabym tam być obecna… Harfa śmierci, której doświadczył Josh, zrobiła swoje. Wystawiam 7/10.
Z rzeki przepływającej przez Londyn – Tamizy – zostają wyłowione okaleczone zwłoki młodej dziewczyny. Policji udaje się ustalić jej tożsamość, jednak sprawa jest bardzo zagmatwana. Nikt bowiem nie wie, gdzie Julia Windward podziewała się przez ostatnie dziesięć miesięcy, nawet jej rodzina. Jednak jej brat – Joshua – wraz ze swoją dziewczyną – Nancy – przylatują z Ameryki do Londynu chcąc dopaść tego, go zabił Julię. W toku śledztwa okazuje się, że na pozór nic nie znacząca rymowanka dla dzieci jest kluczem do rozwiązania całej sprawy.
Wiecie, pan Masterton po raz kolejny potrafił mnie zadziwić. Tym razem wplótł w fabułę coś, co osobiście uwielbiam – motyw światów równoległych. Ciekawa interpretacja wierszyka dla dzieci, który jest najważniejszą wskazówką dla Josha. Znakomita realizacja tego wątku sprawia, że czytelnik nie ma najmniejszego problemu w połapaniu się, jak działają tajemnicze „drzwi” to innego świata, a także jakie zasady w nim panują. Może nawet powinnam napisać „w nich”, bowiem jest ich znacznie więcej – podobno nieskończenie wiele. Prowadzenie śledztwa, które właściwie ma związek z dwoma różnymi miejscami, mimo że nadal wszystko toczy się w tym czy innym Londynie, do łatwych rzeczy zdecydowanie nie należy. A jednak Josh nie daje za wygraną!
Akcja powieści nie pędzi może na łeb, na szyję, ale z pewnością nie pozwala czytelnikowi zasnąć czy się znudzić lekturą. Właściwie każda strona i każde wydarzenie odgrywają swoją rolę, więc nie można ich zbagatelizować. To właśnie charakteryzuje tę książkę – dopracowanie i logiczny przebieg fabuły. Wraz z każdym rozdziałem rozbudza się nasza ciekawość – dlaczego młode dziewczyny znikają bez śladu, no i dlaczego są pozbawiane organów wewnętrznych? Kto za tym stoi i z czym to jest związane? Głównie to sprawia, że przewracamy kartkę za kartką, nie patrząc na upływ czasu. Człowiek z natury jest istotą ciekawską, a rozwiązanie tej zagadki otrzymujemy dopiero na sam koniec.
Pomysł na różne wizje „alternatywnego” Londynu uważam za znakomity i dobrze wykonany. Ciekawą rzeczą są również postacie Zakapturzonych, które stale przewijają się we wszystkich wydarzeniach. Znaleźć tutaj można elementy rosnącego napięcia, przypływu adrenaliny i nawet grozy – głównie sprowadza się to oczywiście do scen tortur, pogoni i zabójstw. To właśnie lubię w książkach Mastertona – nie oszczędza on swoich bohaterów i tak naprawdę aż do samego końca nie możemy być pewni, co im się przydarzy. Nawet nie możemy być pewni, czy przeżyją. Dodatkowo opisy są rzetelne i dokładne, więc domyślam się, że osoby o słabych nerwach momentami mogą się kiepsko poczuć. Ja osobiście jeszcze bardziej podsyciłabym kilka scen, ale to już raczej „zboczenie czytelnicze” – zawsze mam w takich sprawach niedosyt.
„Strażnicy piekła” to jedna z lepszych pozycji, które wyszły spod pióra Grahama Mastertona. Książka jest przemyślana i dopracowana – od początku do samego końca. Czyta się ją lekko, szybko i przyjemnie, mimo że to połączenie horroru i sensacji. Uwielbiam tego autora za oryginalne pomysły i umiejętność doskonałego ich oddania, dzięki któremu czytelnik całkowicie może się przenieść do wykreowanego przez pana Mastertona świata. Chociaż nie jestem pewna, czy w każdej scenie chciałabym tam być obecna… Harfa śmierci, której doświadczył Josh, zrobiła swoje. Wystawiam 7/10.
Uwielbiam Mastertona, jednak od kilku lat nie miałam w rękach ani jednej jego książki. W gimnazjum zaczytywałam się w jego powieściach, teraz jednak nie mam okazji sięgnąć po jego książki, bo nie korzystam już z biblioteki. Mimo wszystko chyba zdecyduję się na wypożyczenie tej książki, bo jeszcze jej nie czytałam.
OdpowiedzUsuńA wiesz, mam książkę Masterona na półce, a leży sobie tam ona od ponad roku i jakoś nie mogę się zdobyć na to, aby ją przeczytać. Tak pewnie byłoby ze Strażnikami piekła, które mimo interesującego opisu i twojej recenzji nie przekonała mnie :)
OdpowiedzUsuńMastertona zawsze czytam chętnie podczas podróży. Wydaje mi się idealnym autorem "do autobusu". Bardzo fajna recenzja, chętnie sięgnę po książkę, gdy będę wybierała się na urlop zimowy :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam "Zjawę'" Mastertona, ale inne jego książki mnie bardziej śmieszą niż straszą, co nie umniejsza faktu, ze i tak bardzo go lubię :)
OdpowiedzUsuńMotyw światów równoległych w wykonaniu Mastertona może być naprawdę ciekawy.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Mastertona. Jego utwory potrafią wprowadzić czytelnika w klimat powiesci. Zacna recenzja :D
OdpowiedzUsuńNiedawno przypadkiem zacząłem czytać książkę tego autora i myślę, że jeszcze do jego książek wrócę :) Ta przedstawia się interesująco!
OdpowiedzUsuńKocham Mastertona, a ten tytuł wciąż jeszcze przede mną... Motyw światów równoległych wydaje się być niezwykle interesujący, więc myślę, że i ta jego książka przypadnie mi do gustu :-)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że Masterton to raczej już moje klimaty, Autor jednak wciąż przede mną :))
OdpowiedzUsuńJak jedna z lepszych to muszę przeczytać, zwłaszcza że bardzo lubię twórczość Mastertona :)
OdpowiedzUsuńMam kilka książek Mastertona, mój wujek je kiedyś czytał, a teraz kurzą się u mnie na półce. Jakoś nigdy nie potrafię się zabrać za jego książki. :<
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
książkę na pewno przeczytam - uwielbiam twórczość Mastertona :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam twórczość Grahama Mastertona. Jak do tej pory nie zawiodłam się na żadnej jego książce, więc skoro twoim zdaniem „Strażnicy piekła” są jedną z lepszych pozycji, które wyszły spod pióra tego autora to ja koniecznie muszę je przeczytać.
OdpowiedzUsuńJeśli jest jedna z lepszych to na pewno się skuszę.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jeszcze tyle książek Mastertona przede mną! Na razie czytałam tylko jedną, fajerwerków nie było, ale mam przeczucie, że twórczość tego pisarza mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńŚwietny autor :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce, ale zainteresowałaś mnie nią :) Poszukam!
OdpowiedzUsuńuwielbiam tego autora i tę pozycję także przeczytam!! zapisuję i poszukuję;) pozdrawiam poświątecznie!!
OdpowiedzUsuńTyle słyszałam o nim dobrego, a na ten moment nadal jest mi bliżej nieznanym autorem. Nie zmienia to faktu, że mam nadzieję w przyszłym roku zapoznać się z jego prozą :)
OdpowiedzUsuńPo Mastertona zawsze chętnie sięgam :) Ma lepsze i gorsze książki, ale mimo wszystko mam do niego sentyment.
OdpowiedzUsuńJa również uwielbiam Mastertona :)
OdpowiedzUsuń