Tudorowie są drugim rodem w dziejach historii, który mnie na swój sposób fascynuje. Oczywiście na pierwszym miejscu plasuje się rodzina Borgiów i tego raczej nic nie zmieni, jednak Tudorowie również zawsze mieli w sobie coś, co mnie do nich przyciągało. Siła, odwaga, zawziętość – cechy, które naprawdę cenię w ludziach. Jednak należy pamiętać, że towarzyszyły temu również kłamstwa, zbrodnie, podstępy, spiski i przebiegłość.
Rok 1553. Brendan Prescott jest sierotą – nie ma pojęcia skąd pochodzi ani kim są jego rodzice. Jako niemowlę został podrzucony na dwór Dudleyów i to tam się wychowywał. Po 20 latach zostaje giermkiem Roberta Dudleya. Nowy pan powierza mu ciekawą i osobistą misję – ma przekazać wiadomość i podarunek samej księżniczce Elżbiecie, siostrze króla. To jedno wydarzenie sprawia, że wplątuje się w dworskie intrygi, które piętrzą się nad jego głową. Jednak ma nadzieję, że owa sytuacja pozwoli mu na odkrycie prawdy – nie tylko o plotkach krążących wśród ludzi, ale także o samym sobie i swoim pochodzeniu.
Powieści historyczne może nie są moim najulubieńszym gatunkiem książek, jednakże bardzo lubię od czasu do czasu po jedną z nich sięgnąć. Zwłaszcza, gdy akcja jest osadzona w czasach, które uważam za ciekawe. W beletrystyce historycznej wymagam przede wszystkim jednego – najważniejsze staje się dla mnie bardzo dobre przedstawienie realiów dawnych lat. To pozwala mi na zatracenie się w powieści, a co więcej – zobaczenie na własne oczy, a przynajmniej wyobrażenie sobie, jak te czasy wyglądały. Niczym podróż w czasie… niestety, w przypadku „Sekretu Tudorów” nie udało mi się to całkowicie, czego bardzo żałuję. Jednak brakowało mi tutaj lepszych opisów i głębszego przedstawienia tego świata, który naprawdę miał sporo do zaoferowania.
Tak, tego żałuję najbardziej, ale książka nie była do końca zła. Zostawiam teraz w tyle nie za dobrze wykreowany świat powieści, a skupiam się na całej reszcie. Autor posługuje się naprawdę lekkim i przyjemnym językiem, dzięki czemu „Sekret Tudorów” czytało mi się wybitnie dobrze – była w tym jakaś płynność, która nie pozwalała mi na znużenie. Cała historia mnie wciągnęła, bo losy bohaterów mnie zaciekawiły, więc z chęcią śledziłam je dalej, mimo tego, że nie wszystko mi w twórczości pana Gortner’a pasowało. Jednak ciekawość bardzo często bierze górę, a ponieważ dawno w rękach nie miałam powieści historycznej, to chyba właśnie to zaważyło na tym, że moje zainteresowanie wzrosło.
Nie otrzymałam może dokładnie tego, co chciałam, bo trochę „za mało Tudorów w Tudorach”, ale mimo wszystko spędziłam z tą książką dobrze czas. Zapewniła mi chwilową dawkę rozrywki, ale nie jest to pozycja, do której będę powracać. Cieszę się jednak, że w końcu dane mi było przeczytać beletrystykę historyczną, która porusza temat tego rodu. Nie mogę jednak porównać tej pozycji do żadnej innej książki autora, bowiem była to moja pierwsza przygoda z nim. I teraz pozostaje pytanie… czy sięgnę również po inne jego powieści? C.W. Gortner ma na swoim koncie również inne książki historyczne, więc prawdopodobieństwo, że któraś z nich kiedyś trafi w moje ręce jest spore. Z chęcią porównam wtedy „Sekret Tudorów” i jego wykonanie z inną pozycją.
Mam mały problem z tym, czy tę powieść Wam polecić, czy też nie. Nie jest to pozycja wybitna, ale nie jest zła. Czytało się ją lekko i przyjemnie, chociaż naprawdę ogromnie żałuję, że nie byłam w stanie sobie wyobrazić realiów roku 1553 tak bardzo, jakbym chciała. Liczyłam na sporo napięcia, intryg i spisków, ale nie odczułam ich zbyt mocno. Zauważyłam wady i zalety tej powieści, które chyba się równoważą, jednak myślę, że każdy może ją odebrać w nieco inny sposób. Kwestia gustu i perspektywy, ale nie żałuję, że po nią sięgnęłam. Czuję, że ocena 5,5/10 będzie adekwatna.
Rok 1553. Brendan Prescott jest sierotą – nie ma pojęcia skąd pochodzi ani kim są jego rodzice. Jako niemowlę został podrzucony na dwór Dudleyów i to tam się wychowywał. Po 20 latach zostaje giermkiem Roberta Dudleya. Nowy pan powierza mu ciekawą i osobistą misję – ma przekazać wiadomość i podarunek samej księżniczce Elżbiecie, siostrze króla. To jedno wydarzenie sprawia, że wplątuje się w dworskie intrygi, które piętrzą się nad jego głową. Jednak ma nadzieję, że owa sytuacja pozwoli mu na odkrycie prawdy – nie tylko o plotkach krążących wśród ludzi, ale także o samym sobie i swoim pochodzeniu.
Powieści historyczne może nie są moim najulubieńszym gatunkiem książek, jednakże bardzo lubię od czasu do czasu po jedną z nich sięgnąć. Zwłaszcza, gdy akcja jest osadzona w czasach, które uważam za ciekawe. W beletrystyce historycznej wymagam przede wszystkim jednego – najważniejsze staje się dla mnie bardzo dobre przedstawienie realiów dawnych lat. To pozwala mi na zatracenie się w powieści, a co więcej – zobaczenie na własne oczy, a przynajmniej wyobrażenie sobie, jak te czasy wyglądały. Niczym podróż w czasie… niestety, w przypadku „Sekretu Tudorów” nie udało mi się to całkowicie, czego bardzo żałuję. Jednak brakowało mi tutaj lepszych opisów i głębszego przedstawienia tego świata, który naprawdę miał sporo do zaoferowania.
Tak, tego żałuję najbardziej, ale książka nie była do końca zła. Zostawiam teraz w tyle nie za dobrze wykreowany świat powieści, a skupiam się na całej reszcie. Autor posługuje się naprawdę lekkim i przyjemnym językiem, dzięki czemu „Sekret Tudorów” czytało mi się wybitnie dobrze – była w tym jakaś płynność, która nie pozwalała mi na znużenie. Cała historia mnie wciągnęła, bo losy bohaterów mnie zaciekawiły, więc z chęcią śledziłam je dalej, mimo tego, że nie wszystko mi w twórczości pana Gortner’a pasowało. Jednak ciekawość bardzo często bierze górę, a ponieważ dawno w rękach nie miałam powieści historycznej, to chyba właśnie to zaważyło na tym, że moje zainteresowanie wzrosło.
Nie otrzymałam może dokładnie tego, co chciałam, bo trochę „za mało Tudorów w Tudorach”, ale mimo wszystko spędziłam z tą książką dobrze czas. Zapewniła mi chwilową dawkę rozrywki, ale nie jest to pozycja, do której będę powracać. Cieszę się jednak, że w końcu dane mi było przeczytać beletrystykę historyczną, która porusza temat tego rodu. Nie mogę jednak porównać tej pozycji do żadnej innej książki autora, bowiem była to moja pierwsza przygoda z nim. I teraz pozostaje pytanie… czy sięgnę również po inne jego powieści? C.W. Gortner ma na swoim koncie również inne książki historyczne, więc prawdopodobieństwo, że któraś z nich kiedyś trafi w moje ręce jest spore. Z chęcią porównam wtedy „Sekret Tudorów” i jego wykonanie z inną pozycją.
Mam mały problem z tym, czy tę powieść Wam polecić, czy też nie. Nie jest to pozycja wybitna, ale nie jest zła. Czytało się ją lekko i przyjemnie, chociaż naprawdę ogromnie żałuję, że nie byłam w stanie sobie wyobrazić realiów roku 1553 tak bardzo, jakbym chciała. Liczyłam na sporo napięcia, intryg i spisków, ale nie odczułam ich zbyt mocno. Zauważyłam wady i zalety tej powieści, które chyba się równoważą, jednak myślę, że każdy może ją odebrać w nieco inny sposób. Kwestia gustu i perspektywy, ale nie żałuję, że po nią sięgnęłam. Czuję, że ocena 5,5/10 będzie adekwatna.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu:
Nie lubię czytać książek w których akcja toczy się z zamierzchłych czasach, dlatego choćby z tego względu nie skuszę się na powyższą pozycje tym bardziej, że sama przyznałaś, iż nie byłaś w stanie sobie wyobrazić realiów roku 1553 tak bardzo, jakbyś chciała.
OdpowiedzUsuńJa ostatnio polubiłam literaturę historyczną i chętnie zrobię sobie wycieczkę w czasy dynastii Tudorów
OdpowiedzUsuńKsiążka raczej nie dla mnie. :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jakoś nie przyciąga mnie do siebie, aleee za to Twoj nagłówek jest świetny!
OdpowiedzUsuńCo do Tudorów, to ostatnio spotykam dość dużo o nich książek, ale nie wiem czy jakaś mnie wystarczająco porwie.
OdpowiedzUsuńJeśli nie ma bardzo dobrego przedstawienia realiów, chyba sobie podaruję lekturę.
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się ostatnio co wybrać najpierw- Tudorów czy Borgiów :). Teraz chyba zdecyduje się na Borgiów :)
OdpowiedzUsuńMiałam na nią ochotę, ale chyba poszukam czegoś bardziej dopracowanego.
OdpowiedzUsuńKsiążka nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńHm... Miałam na nią chrapkę i nadal mam, mimo trochę nieprzychylnej Twojej oceny :) Lubię tamte czasy, lubię o nich czytać; więc prędzej czy później i tak przeczytam tą książkę :D Sądzę, że będzie to trochę później, bo nazbierało mi się mnóstwo książek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!