"Wodne anioły" - Mons Kallentoft


„Wodne anioły” to kolejna powieść, która wyszła spod pióra Mons’a Kallentoft’a, a w naszym kraju pojawiła się nakładem wydawnictwa Rebis. Do tej pory nie miałam okazji spotkać się z twórczością tego autora, powiem więcej – nawet o nim nie słyszałam. Wstyd czy nie wstyd, zaległości nadrobiłam i sięgnęłam po jego książkę. „Wodne anioły” nie są kontynuacją poprzednich książek, stanowią pierwszą część nowej serii, mimo że główna bohaterka pozostaje ta sama. Zagłębmy się więc w nie nieco bardziej…

Linköping to dosyć spokojne miasto, w którym nie dochodzi zazwyczaj do żadnych tragedii. No właśnie – zazwyczaj. Bo pewnego sierpniowego dnia Martin Svensson znajduje w jednej z bogatszych dzielnic tego miasta zwłoki małżeństwa. Zostali zamordowani we własnym domu, a ich mała córeczka zaginęła. Z jakiego powodu ktoś postanowił zabić dwójkę szczęśliwych ludzi? Zazdrość, pieniądze, chęć zemsty? Gdzie zniknęło ich dziecko? Czy żyje i nic mu nie grozi? Policjanci rozpoczynają śledztwo, które ujawnia przed nimi wiele tajemnic z pogranicza dobra i zła. Czy uda im się odnaleźć sprawcę i ocalić małą Ellę?

Jak już wspomniałam, to moje pierwsze spotkanie z panem Kallentoft’em. Pierwszą rzeczą, która mnie nieco zadziwiła był jego styl. Ciężko mi to opisać słowami, bowiem po prostu nie potrafię. Jednak myślę, że każdy kto sięgnie po tę powieść zrozumie, co mam na myśli. Wyczuwalna jest subtelna różnica pomiędzy normalnymi powieściami kryminalnymi, a tym, co oferuje nam ten autor. Początkowo nawet nie potrafiłam się całkowicie wczuć w fabułę, bo nie umiałam się w tym stylu odnaleźć. Jednak z czasem przyzwyczaiłam się i było to naprawdę ciekawe doświadczenie. Lubię oryginalność, nawet w przypadku konstrukcji i formy. Język nie należy może do wybitnych, ale nie jest prymitywny. Widać doświadczenie autora i płynność w pisaniu.


Bohaterów jest sporo, z czym miałam chwilowo problem, bowiem nie mogłam się do końca połapać w tym, kto jest kim. Tak jednak bywa w niektórych książkach, ale po czasie łatwo się można w tym odnaleźć. Autor skupił się przede wszystkim jednak na Malin Fors, która wraz z współpracownikami prowadzi dochodzenie. Zmusza ją ono także do walki z własnymi problemami, które ją męczą. Zaczyna przyglądać się im dokładniej i musi stawić im czoła. Nie jest to łatwe, bowiem połączenie życia prywatnego ze śledztwem, w którym stawką jest życie małej dziewczynki, jest nie lada wyzwaniem. Jej osobiste demony sprawiły, że śledztwo nieco zeszło na bok, ale nie zostało całkowicie zapomniane. Nadal stanowi ważny wątek, chociaż nie dominuje nad innymi. W sumie nie jestem do końca pewna, co tu jest dodatkiem do czego – czy śledztwo do historii Malin, czy jej historia do śledztwa.

Są takie książki, które mimo braku pędzącej akcji i rosnącego napięcia potrafią nas całkowicie pochłonąć. „Wodne anioły” należą właśnie do tego typu. Ta historia naprawdę potrafi wciągnąć, chociaż nie jestem do końca pewna, dlaczego. W powieściach detektywistyczno-kryminalnych lubię jak dominuje prowadzenie dochodzenia, a tutaj było naprawdę sporo o samej Malin i jej konfrontacji z własnymi problemami. Zrobiła się z tego swego rodzaju opowieść o mrocznej stronie ludzkiej natury i codziennych problemach, z którymi przychodzi się ludziom zmierzyć. Mimo tego naprawdę jest w tej książce coś, co przyciąga i hipnotyzuje. Nawet nie wiemy kiedy przerzucamy kartkę za kartką. Jest ona też dosyć nieprzewidywalna, co stanowi jej zaletę. Ciekawym dodatkiem są przerywniki, w których „przemawiają” zmarłe osoby. To daje nam dodatkowe informacje umożliwiające nam zabawę w detektywów.

„Wodne anioły” to książka, która z pewnością zyska mnóstwo wiernych czytelników. Tematyka może się nie wyróżnia z grona wielu innych powieści tego typu, ale warto po nią sięgnąć dla samego wykonania i kunsztu pisarskiego autora. Trochę zabrakło mi szybszego tempa akcji i większej dawki napięcia, co osobiście uwielbiam w książkach, ale po całkowitej lekturze myślę, że to tutaj nie do końca pasuje. Mogłoby zepsuć ten klimat i tę atmosferę, a wtedy powieść straciłaby „to coś”, co w sobie ma. Warta polecenia i przeczytania historia, która otrzymuje ode mnie ocenę 7/10.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu:


Komentarze

  1. Niedawno przeczytałam, ciekawa pozycja.

    OdpowiedzUsuń
  2. To w takim razie przeczytam :) Chociaż to tempo akcji, o którym piszesz (a raczej o jego braku) to chyba typowe dla skandynawskiej literatury. Zauważyłam - choć generalnie nie jestem 'oblatana' w tym temacie, raczej skupiłam się na Nesbo, a on z pewnością wybija się ponad stereotyp - że właśnie Skandynawowie piszą bardzo spokojnie, w powieściach brak jakiejś wybitnej dynamiki, treść skupia się na bohaterach. To dobre książki na odprężenie i połamanie języka nazwami miast, imionami itp :) Dla relaksu - jak najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Od dawna miałam się zabrać za książki tego autora, i mam nadzieję, że niebawem to zrobię :) Zapowiada się całkiem obiecująco.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. ja z kolei Monsa dobrze znam od lat i wielką ciekawością wypatruje jego nowej serii. poprzednia bardzo mi się podobała.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam pierwsze trzy tomu serii z porami roku. Wszystkie pięć mam na swojej półce i nie mogę się doczekać aż ta powieść trafi w moje łapki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie da się ukryć, że fabuła jest dość interesująca.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja sobie ją chyba jednak mimo wszystko odpuszczę, przynajmniej na razie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardoz lubie czytac dobrze wykonane ksiazki pod względem językowym :) Jestem również ciekawa pióra autora, wiec wszystko jest na dobrej drodze :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pociąga mnie ta okładka. I to bardzo!

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeczytałam pięć książek Kallentofta, ale szczerze mówiąc jego styl i sposób narracji nie do końca mi podochodzi. "Wodne anioły" też mam w planach, może w końcu się przekonam do autora? :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Skuszę się ;) Chciałabym zapoznać się z tym stylem autora ;d

    OdpowiedzUsuń
  12. pierwszy raz o niej słysze, ale czuje się zachęcona;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Hmm...Jeśli "Wodne anioły" wpadną mi w łapki to chętnie je przeczytam - kryminały skandynawskie mają fajny klimat. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie lubię skandynawskich kryminałów ;< Wybacz mi ale podziękuje.

    OdpowiedzUsuń
  15. mnie już sama okładka zachęca ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Zapowiada się interesująco ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  17. Muszę ją mieć! Po prostu muszę! Mam wszystkie pięć pór roku i t a tez muszę zdobyć! Uwielbiam Kallentofta!

    OdpowiedzUsuń
  18. Niedawno czytałam powieść Kallentofta "Śmierć letnią porą" i też było tam dużo o Malin, a śledztwo toczy się gdzieś na boku. Nie powiem, żeby przypadło mi to do gustu. Natomiast styl pisania Kallentofta raczej tak, chociaż należy do specyficznych :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Zastanawiam się jakbym podeszła do stylu jeśli jeszcze nie sięgnęłam po kryminały... (może z wyjątkiem Zbrodni i kary, haha). Muszę się w końcu za nie zabrać, bo czytam recenzje coraz ciekawszych książek :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Genialna okładka :) Chętnie sięgnę!

    OdpowiedzUsuń
  21. Brzmi zachęcająco. Nie jestem zainteresowana tą książką aż tak, żeby zaraz biec do księgarni i kupować, ale jeśli nadarzy się okazja to możliwe, że przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Jestem jej niezmiernie ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze :)

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...