"Nowa Ziemia" - Julianna Baggott


Macie swoją wizję końca świata? Czy naprawdę czekają nas tego dnia straszliwe kataklizmy, część z nas zginie, część przeżyje? Czy ludzkość się podzieli na dwa odrębne społeczeństwa? Jeśli tak, to do którego wolelibyście należeć? Do tego, które pozostanie czyste, nietknięte – jednym słowem lepsze (przynajmniej teoretycznie), czy do tego drugiego, które ucierpi, być może zmutuje jeszcze bardziej i będzie miało gorsze warunki? Teoretycznie wybór prosty, ale czy na pewno?

„Nowa Ziemia” to pierwsza część trylogii „Świat po wybuchu” Julianny Baggott. Kolejna książka o tematyce antyutopijnej jaka pojawiła się na naszym rynku. Wiele wcześniejszych okazało się niewypałem, toteż naprawdę trochę sceptycznie do tej książki podchodziłam i trochę się bałam, że znowu się zawiodę i będę po prostu narzekać niemiłosiernie. Jakaż to była miła niespodzianka, że okazało się być zupełnie inaczej!

Pewnego dnia nastąpił Wybuch. I to nie byle jaki wybuch, tylko taki, który zniszczył wszystko. Ci, którzy zdołali ukryć się w Kopule przetrwali jako Czyści. Ci, którzy nie mieli tyle szczęścia zmutowali. Niektórzy dość poważnie – różne rzeczy, albo nawet osoby, wtopiły się w ich ciała. Dodatkowo żyją w tym zniszczonym świecie, w którym nie ma prawie nic. Ruiny, gruzy, strach, niepokój, zawiść. Za to Czyści żyją w Kopule – bez mała idealnym świecie. Pressia należy do zmutowanych, Partridge do Czystych. Oboje uciekają. Kiedy w przypadku Pressi jest to jeszcze zrozumiałe, tak w przypadku chłopaka dziwne, prawda? Kto chciałby uciekać z tego dobrego świata na zewnątrz? Wiecie w czym tkwi problem? Ten świat wcale nie jest taki dobry, jak się wydaje.

Książka jest naprawdę chyba najlepszą książką o tej tematyce, jaką do tej pory czytałam, nie licząc „Under the Never Sky” i oczywiście „Igrzyskami śmierci”. Język i styl są bardzo dojrzałe i dopracowane, a jednocześnie bardzo proste w odbiorze. Powieść niesamowicie mnie wciągnęła, powiedziałabym nawet, że się w niej nieco zatraciłam. Narracja teoretycznie trzecioosobowa, jednakże rozdziały podzielone są na punkty widzenia poszczególnych bohaterów. Był to cudowny zabieg, który pozwolił nam poznać historię, myśli, poglądy, opinie i obawy każdego z bohaterów. Dziwicie się, że aż tyle mogliśmy wywnioskować? Nie dziwcie się, to wszystko jest tutaj zawarte i dobrze widoczne.

Skoro już jestem przy bohaterach to się na nich skupię. Pressia jest w sumie zwyczajną nastolatką, ale skrzywdzoną przez los. Dobrze jednak, że się nie poddaje i chce walczyć. Widać, że ma wiele wątpliwości w sobie, ale także tęsknoty. Partridge jest niesamowicie zawzięty i pewny swoich przekonań. Trzyma się ich do samego końca. Bradwell mnie bardzo zainteresował i zafascynował swoją osobowością, chyba najlepsza postać tej książki. Co do reszty bohaterów – każdego można w miarę dobrze poznać, łatwo sobie utworzyć ich obraz w głowie, a może nawet się z kimś utożsamić.

Pomysł już nam znany od jakiegoś czasu, jednak naprawdę świetnie wykonany. Autorka dopracowała chyba każdy szczegół, wszystko znakomicie opisała, stworzyła powieść, która potrafi nas urzec, wywołać u nas łzy, ciarki na plecach, wzruszenie czy współczucie. To było naprawdę coś, gdy czytałam książkę i nagle czułam, jak po moich plecach rozchodzą się ciarki. Coś pięknego! Właśnie to kocham w czytaniu – gdy książka na mnie wpływa. Tak więc dawka emocji gwarantowana!

A teraz taka moja mała refleksja – jeżeli kiedyś nasz świat ma tak wyglądać, to jest to naprawdę przerażające. Pani Baggott opisała to wszystko w tak realny sposób, że niemal uwierzyłam, że czeka nas coś takiego – z resztą, kto wie…

Podsumowując: książkę z czystym sumieniem gorąco polecam każdemu, kto ma ochotę przeczytać naprawdę dobrą powieść! Myślę, że nie możecie przegapić tej pozycji.


___________________________________________________________________________

Jestem mistrz. Mam zwolnienie z egzaminu. Me gusta. Czyli jeszcze 3, najgorsze bo najgorsze, ale tylko 3. A dzisiaj był ostatni dzień zajęć.. jak ten rok mi niesamowicie zleciał... A w ogóle to byłam w kinie na "Mrocznych Cieniach", ogólnie film mi się podobał, w końcu to Tim Burton i Johnny Depp, który w każdej roli jest obłędny. Jednak jak dla mnie to trochę za mało Burtona w Burtonie.

Komentarze

  1. raczej sobie odpuszczę, nie moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tyle pochlebnych recenzji na ten temat.. Muszę przeczytać tę książkę! :3

    OdpowiedzUsuń
  3. czytałam i książka równie mocno mi się podobała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdy tylko ją zobaczyłam, od razu wiedziałam, że po prostu muszę ją przeczytać! Nie mogę się doczekać, kiedy ta książka wreszcie wpadnie w moje łapki. :>

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja bardzo chętnie przeczytam, lubię takie książki ;) No mnie też przez "Klątwę..." ciężko się brnęło...

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak polecasz, to nic innego, tylko czytać XD Szczerze - nie za bardzo miałam na nią ochotę. Ostatnio te wszystkie antyutopie wychodzą takie mdłe. Może ta będzie lepsza?

    OdpowiedzUsuń
  7. Na pewno przeczytam, mam nadzieję, że nastąpi to prędzej niż później :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Koniecznie muszę przeczytać tą książkę:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zagraniczna okładka cudowna.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zagraniczna okładka podoba mi się o wiele bardziej. Mam tę książkę w planach :).

    OdpowiedzUsuń
  11. Już się nie mogę doczekać, aż ją przeczytam *_*

    OdpowiedzUsuń
  12. Zazwyczaj nie czytam książek tego typu, ale dla tej zrobię wyjątek ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale żałuję, że jej jednak nie kupiłam...

    OdpowiedzUsuń
  14. Zainteresowałaś mnie :) Muszę zajrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Za każdym razem, jak jestem w empiku, to ta książka rzuca mi się w oczy. To chyba jakiś znak ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  16. Do książki mnie zachęciłaś, a "Mroczne cienie" również mi się podobały. Nie był to najlepszy film cudownej trójki, ale był bardzo przyjemny.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze :)

A book is a dream that you hold in your hands...

A book is a dream that you hold in your hands...

Reading is dreaming with open eyes...

Reading is dreaming with open eyes...